400 osób, według szacunków policji, przeszło w sobotę ulicami Krakowa w Marszu Równości. Manifestujących próbowali na Rynku Głównym zatrzymać działacze Narodowego Odrodzenia Polski. Padły wyzwiska. Policjanci zatrzymali 14 osób.

Obie demonstracje były legalne. Marsz Równości wyruszył z placu Wolnica. Jego uczestnicy nieśli tęczowe flagi, kolorowe baloniki i hasła: "Jestem twoim sąsiadem", "Prawa człowieka to nasze prawa", "Skończmy z heteroseksualnym przywilejem", "Nieważna płeć ważne uczucia".

"Idziemy, żeby zamanifestować swoją obecność w przestrzeni miejskiej, żeby pokazać, że tak samo jak osoby heteroseksualne powinniśmy mieć prawo m.in. do związków partnerskich, do normalnego funkcjonowania w miejscu pracy czy w szkole nie będąc narażonym na agresję ze strony innych, do ochrony przed dyskryminacją" - mówiła PAP rzeczniczka marszu Aleksandra Sowa.

Na Rynku na zwolenników związków partnerskich i równouprawnienia homoseksualistów czekało ok. 150 osób, w tym działacze Narodowego Odrodzenia Polski, którzy zorganizowali demonstrację. Przeciwnicy Marszu Równości mieli transparenty "Hulajnoga - Polska bez pedałów" i "Zakaz pedałowania". Skandowali: "Zakaz pedałowania" i "Zboczeńcy".

Demonstracje rozdzielał kordon policji. Podczas próby zepchnięcia przeciwników z trasy Marszu Równości policjanci użyli substancji łzawiącej. Jednemu z fotoreporterów udzielono na miejscu pomocy medycznej. Policjanci zatrzymali 14 osób. "Jedna z nich odpowie za atak na policjanta, inne za próbę zakłócenia legalnej demonstracji" - powiedział PAP rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.

"To wielki sukces demokracji, że udało nam się przejść"

Robert Biedroń z Kampanii Przeciwko Homofobii powiedział PAP, że był to najspokojniejszy marsz w Krakowie, w jakim uczestniczył. "Pamiętam 2004 r., kiedy leciały kamienie i butelki. Dzisiaj żyjemy w całkiem innej Polsce. To wielki sukces demokracji, że udało nam się przejść" - ocenił Biedroń.

"Wiele rzeczy wciąż się nie udało - nasze związki są nielegalne, nie możemy ich rejestrować i nadal mamy do czynienia z dyskryminacją ze względu na orientację seksualną i z mową nienawiści. Nadal są w tym kraju ludzie, którzy nawołują do izolacji osób homoseksualnych i ich dyskryminacji. Te marsze będą się odbywały dopóki będą ludzie w Polsce mający uprzedzenia w stosunku do kogokolwiek. Polska jest różnorodna. Ten Marsz pokazuje tę różnorodność i zmienia oblicze Polski" - mówił Biedroń.

Tuż po demonstracjach nad Krakowem przeszła burza z gradobiciem.

Marsz Równości z udziałem mniejszości seksualnych odbył się w Krakowie po raz siódmy. Zorganizowano go w ramach Festiwalu Queerowy Maj, który w zamyśle organizatorów ma być świętem tolerancji i różnorodności oraz forum dyskusji wokół zagadnień ważnych dla osób nieheteroseksualnych.