Przed gdańskim sądem rejonowym ruszył we wtorek proces ws. nielegalnej agitacji wyborczej, jakiej mogło się dopuścić pięciu gdańskich radnych PO. Przed ostatnimi wyborami prezydenckimi rajcy przyszli na sesję Rady Miasta w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka".

Radnym grozi grzywna w wysokości do pięciu tys. zł.

Jeszcze przed rozpoczęciem wtorkowego procesu pełnomocnicy prawni piątki obwinionych złożyli wniosek o umorzenie postępowania. Argumentowali m.in., że przyjście na sesję rady w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka" nie było agitacją, bo rajcy nosili koszulki pod marynarkami bądź żakietami, nie namawiali też nikogo do głosowania na wskazanego przez nich kandydata.

Sąd oddalił wniosek uznając, że - bez przeprowadzenia postępowania - nie jest w stanie orzec, czy rzeczywiście nie doszło do złamania prawa.

Na rozprawie zeznawała piątka obwinionych radnych oraz troje świadków

Na rozprawie zeznawała piątka obwinionych radnych oraz troje świadków - osób współpracujących z nieformalną grupą "Nic o nas bez nas". To właśnie jeden z członków tej grupy - w ostatnim czasie ostro krytykującej działalność gdańskiego samorządu - zawiadomił prokuraturę, że radni mogli złamać ordynację wyborczą uprawiając agitację na terenie urzędu samorządu terytorialnego.

Radni przed sądem przyznali, że 24 czerwca ub.roku zjawili się na sesji w koszulkach z napisem "Głosuję na Bronka". Czworo z nich wyjaśniło, że tego dnia brali udział w różnego rodzaju akcjach wyborczych na rzecz Bronisława Komorowskiego. Jeden z radnych przyznał, że włożył ją, bo jego własna koszula została zachlapana kawą.

Wszyscy radni zeznali, że koszulki z hasłem "Głosuję na Bronka" były zakryte przez wierzchnią odzież i pozostali uczestnicy sesji mogli odczytać najwyżej kilka liter z napisu. Jeden z radnych - Piotr Skiba przyznał, że w pewnym momencie sesji - na korytarzu przed salą obrad, rozchylił poły swojej marynarki i pokazał napis na koszulce, co sfotografowali przedstawiciele mediów.

Skiba dodał, że pokazał napis na skutek prowokacji członków grupy "Nic o nas bez nas". "Wyszedłem przed salę, aby odebrać telefon. Sprowokowano mnie okrzykami "Pokaż, co masz na koszulce, nie wstydź się swoich poglądów". Wtedy na chwilę rozchyliłem klapy marynarki" - powiedział Skiba dodając, że jego zdaniem napis nie miał charakteru agitacji, ale informacji.

"Samo noszenie zakrytej marynarką koszulki nie było agitacją"

Pozostali radni, składając zeznania, także przekonywali, że samo noszenie zakrytej marynarką koszulki nie było agitacją. "Napis brzmiał "Głosuję na Bronka", a nie np. "Głosujcie na Bronka" - mówił inny obwiniony radny Marcin Skwierawski dodając, że sala obrad Rady Miasta z założenia jest miejscem, w którym prezentuje się swoje poglądy polityczne. Jak dodał Skwierawski, w czasie tej samej sesji jeden z radnych PiS umieścił na tablicy na sali obrad napis przekonujący do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego.

Łukasz Musioł współpracujący z nieformalną grupą "Nic o nas bez nas" zeznając przed sądem przekonywał, że koszulki ze spornym napisem były świetnie znane każdemu, kto ogląda telewizję lub przegląda inne media. "Koszulka była oficjalnym materiałem wyborczym i każda - nawet przeciętnie inteligentna osoba, widząc parę liter napisu wystającego spod marynarek, nie mogła mieć wątpliwości, co głosił napis" - mówił.

Dodał, że pojawienie się na jednej sesji kilku radnych PO ubranych w takie same koszulki, z pewnością nie było przypadkowe. "Nie mam żadnych wątpliwości, że radni założyli je, by agitować. Uważam, że była to przygotowana akcja. Widziałem, jak radny Skiba z dumą prezentował przed mediami napis na koszulce" - powiedział Musioł. Zarówno on, jak i pozostałe dwie osoby związane z grupą "Nic o nas bez nas", zaprzeczyli przed sądem, by Skiba był prowokowany do pokazania napisu na koszulce.

Sąd odroczył postępowanie w tej sprawie do 27 czerwca. Tego dnia sędzia chce zapoznać się z nagraniami ze wspomnianej sesji.