Szef współrządzącej Niemcami Partii Wolnych Demokratów (FDP) Guido Westerwelle zapowiedział w niedzielę, że nie będzie ubiegał się o ponowny wybór na przewodniczącego ugrupowania. Chce on jednak pozostać szefem dyplomacji.

"Skoncentruję się na urzędzie ministra spraw zagranicznych i będę nadal z całych sił pracował dla sukcesu partii liberałów" - oświadczył Westerwelle, który stał na czele ugrupowania przez 10 lat.

Dodał, że podjęcie tej ciężkiej decyzji ułatwiło mu to, iż tak wielu młodych polityków jest gotowych na przejęcie kierowniczych funkcji w ugrupowaniu.

"To szczególny dzień, także dla mnie osobiście. Jestem pewien, że umożliwienie zmiany pokoleniowej i nowego początku dla FDP jest słuszną decyzją" - powiedział polityk w krótkim oświadczeniu dla prasy.

Wybór nowych władz FDP nastąpi na planowanym na połowę maja zjeździe tej partii w Rostocku. Za faworyta na nowego szefa uważany jest obecny minister zdrowia 38-letni Philipp Roesler. Sporym poparciem cieszy się również sekretarz generalny ugrupowania 32-letni Christian Lindner, zaś liberałowie w Bawarii proponują kandydaturę minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger.

Westerwelle wyciąga konsekwencje z porażki liberałów w wyborach regionalnych

Rezygnując z kierowania FDP, Westerwelle wyciąga konsekwencje z porażki liberałów w wyborach regionalnych w Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie i Saksonii-Anhalt. W Badenii liberałowie ledwo przekroczyli próg wyborczy, zdobywając 5,3 proc. głosów, zaś w dwóch pozostałych krajach związkowych w ogóle nie weszli do landtagów.

Takie wyniki były szokiem dla partii, która jeszcze jesienią 2009 r. w wyborach do parlamentu Niemiec uzyskała najwyższe w swej historii poparcie na poziomie 14,6 proc. i z mocną pozycją weszła w koalicję rządzącą z chadeckim blokiem CDU/CSU.

O słabnące poparcie dla FDP obwiniono Westerwellego

O słabnące poparcie dla FDP obwiniono Westerwellego. Od tygodnia narastała presja na niego, by jak najszybciej ogłosił rezygnację. Niektórzy czołowi politycy liberałów zapowiedzieli w weekend, że decyzje personalne zapadną w najbliższy poniedziałek na posiedzeniu prezydium partii.

Sam Wersterwelle nie brał udziału w dyskusji personalnej; dopiero w niedzielę rano wrócił do Berlina z oficjalnej podróży do Chin i Japonii. Według niemieckich komentatorów, wyprzedzając decyzję prezydium i ogłaszając rezygnację już w niedzielę Westerwelle próbuje uratować swoje funkcje w rządzie: wicekanclerza i szefa MSZ.

49-letni Westerwelle z wykształcenia prawnik, zdobył mandat do Bundestagu w 1996 r., a w 2001 r. został szefem FDP. To jego zasługą był historyczny sukces wyborczy liberałów w 2009 r. i ich powrót do rządu po 11 latach zasiadania w ławach opozycji.

Partia ta szybko jednak utraciła zaufanie wyborców, bo nie zdołała przeforsować swych głównych zapowiedzi z kampanii wyborczych, przede wszystkim obniżki podatków. Liberałom zarzucano również, że chronią interesy rozmaitych lobby.

Sam Westerwelle jest jednym z najmniej popularnych ministrów

Sam Westerwelle jest jednym z najmniej popularnych ministrów w rządzie kanclerz Angeli Merkel, mimo że szefowie niemieckiej dyplomacji zawsze dotąd cieszyli się przychylnością opinii publicznej.

Już w pierwszych tygodniach sprawowania urzędu zraził on sobie konserwatywnych wyborców, gdy ze względu na krytyczne stanowisko Polski zablokował kandydaturę szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach do władz fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", mającej stworzyć w Berlinie muzeum poświęcone wysiedleniom Niemców. Rozwój relacji z Polską to jeden z priorytetów polityki zagranicznej Westerwellego.

Niedawno został on ostro skrytykowany przez opozycję i media za stanowisko Niemiec w sprawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącej Libii. Niemcy - inaczej niż ich sojusznicy z NATO - wstrzymały się od głosu w trakcie głosowania nad rezolucją, otwierającą drogę do interwencji zbrojnej przeciwko siłom libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego.