B. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, b. szef CBA Mariusz Kamiński i b. koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann mają zeznawać jako świadkowie w cywilnym procesie wytoczonym przez b. prokuratora krajowego i szefa MSWiA Janusza Kaczmarka prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Chodzi o wypowiedź J. Kaczyńskiego, w której obarczył Kaczmarka odpowiedzialnością za to, że niektóre śledztwa nie zostały sfinalizowane.

Szef PiS mówił, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki śpioch. To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent" - dodał. "Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe" - powiedział były premier.

Za te słowa Kaczmarek pozwał J. Kaczyńskiego we wrześniu 2008 r. Zażądał od szefa PiS zamieszczenia w licznych tytułach prasowych oraz na stronie internetowej tej partii oświadczenia, w którym J. Kaczyński wyrazi "szczery żal" i przeprosi Kaczmarka "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania". Kaczyński miałby też wyrazić ubolewanie i przeprosić Kaczmarka "za znieważające nazwanie go agentem śpiochem" oraz nieprawdziwe i krzywdzące sugestie, które godziły w jego dobre imię. Miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas i zwrócić Kaczmarkowi koszty procesu.

Wyrok zaoczny tej treści zapadł już we wrześniu 2009 r., ale odbyło się to pod nieobecność szefa PiS. Złożył on sprzeciw i proces - z reprezentacją obu stron - ruszył w środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Kaczmarek stawił się z adwokatami Mieczysławem Heblem i Wojciechem Brochwiczem, a w imieniu nieobecnego w sądzie prezesa PiS naprzeciw powoda stanął mec. Krzysztof Gotkowicz.

Pełnomocnicy Kaczmarka byli przeciwko wzywaniu świadków

Wniósł on o przesłuchanie przez sąd jako świadków Ziobrę, Kamińskiego i Wassermanna, którzy mieliby zeznawać, czy Kaczmarek pełniąc funkcje publiczne "utrudniał niektóre prowadzone śledztwa", "był powiązany w istotnym stopniu z osobami popełniającymi przestępstwa i w swych urzędniczych działaniach bezprawnie realizował ich interes" oraz czy "rozpoczynając i rozwijając swą karierę w administracji rządowej, budując w ekipie rządzącej zaufanie do swojej osoby zataił swoje powiązania z osobami popełniającymi przestępstwa". Ziobro był wezwany już na środę, ale nie stawił się usprawiedliwiając to obowiązkami europosła w Strasburgu, skąd - jak zaznaczył - nie ma lotniczego połączenia z Warszawą.

Pełnomocnicy Kaczmarka byli przeciwko wzywaniu świadków. "Przyznanie tym słowom racji przez świadków oznaczałoby, że wiedzieli o rzekomo przestępczych działaniach powoda, ale podzielili się tą wiedzą tylko ze swym politycznym mentorem, a zaniechali wszczęcia postępowań. To rodzi odpowiedzialność karną za niedopełnienie obowiązków, bo przecież utrudnianie postępowań karnych to poważne przestępstwo" - przestrzegał mec. Brochwicz.

Sąd, uwzględniając wniosek pozwanego, wskazał, że to po jego stronie leży udowodnienie prawdziwości wypowiedzianych słów. "Ciężar dowodu spoczywa tu na pozwanym, musi on wykazać podstawy swoich ocen" - podkreśliła sędzia Anna Błażejczyk. Proces odroczono do 1 kwietnia, kiedy zeznawać ma Ziobro.

Kaczmarka odwołano w sierpniu 2007 r. z funkcji szefa MSWiA

Sąd nie rozstrzygnął jeszcze jednego wniosku pełnomocnika J. Kaczyńskiego, który domaga się, aby proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. "Jesteśmy za całkowitą jawnością procesu" - oświadczył mec. Hebel. Już po rozprawie Kaczmarek powiedział, że chce uniknąć sytuacji, by świadkowie zeznawali za zamkniętymi drzwiami, a potem wychodzili do mediów i mówili, że nic nie mogą ujawnić, bo - jak to ujął Kaczmarek - "wszystko jest tak tajne, że aż mroczne".

"Znając ich nastawienie do mnie, to mogą opowiadać różne rzeczy, ale istotą jest tutaj kwestia odpowiedzialności za słowo i odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Myślę, że przez moje i moich pełnomocników pytania pewne fakty - jeśli nawet będą - to tylko na moją korzyść. Nie mam żadnych obaw" - dodał.

Reprezentujący J. Kaczyńskiego mec. Gotkowicz powiedział PAP, że nie będzie się wypowiadał o sprawie dopóki sąd nie rozstrzygnie wniosku co do utajnienia procesu.

Kaczmarka odwołano w sierpniu 2007 r. z funkcji szefa MSWiA, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go pod koniec sierpnia 2007, razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Miał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 r. i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA - za co grozi do 5 lat więzienia. Śledztwa w sprawie fałszywych zeznań Kaczmarka i samego przecieku z akcji CBA zostały umorzone w zeszłym roku.