Nie dam się zastraszyć, nie dam zamknąć sobie ust - mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej b. szef CBA Mariusz Kamiński. Zapowiedział, że będzie "do końca bronić swojej godności i wiarygodności przed sądem".

Kamiński poinformował również, że odwoła się do premiera, a w razie konieczności także do sądu w sprawie odebrania mu certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. "Ta decyzja jest bezprawna. (...) Zakładam, że premier zapewne uzna, że wszystko było w porządku" - podkreślił. Wyraził także wątpliwość, czy ABW mogła mu odebrać certyfikat. "Ten certyfikat jako byłemu funkcjonariuszowi CBA najwyżej mogłoby odbierać CBA" - powiedział.

Na "obywatelskiej" - jak ją określił - konferencji dodał, że jego certyfikat był ważny do 2012 roku, a on sam "być może w przyszłości będzie potrzebny i wróci na stanowisko szefa CBA".

Ujawnił także, że były nieprawidłowości w projekcie dotyczącym budowy boisk w ramach programu "Orlik 2012", a CBA poinformowała o nich prokuraturę i rząd, dzięki czemu zmieniono kontrowersyjne zapisy.

"Zostałem powołany na swoją funkcję przez premiera rządu polskiego i odwołany - z naruszeniem prawa - przez premiera rządu polskiego"

"W połowie sierpnia zdecydowałem się przekazać premierowi informacje dot. nielegalny działań, które działy się w jego zapleczu (chodzi o tzw. aferę hazardową - PAP) i od tego czasu w moim życiu zmieniło się bardzo wiele. Jestem osobą podejrzaną, pozbawioną stanowiska, wyrzuconą z pracy, a w ostatnich tygodniach - odnoszę wrażenie - cały aparat rządowy jest nastawiony na wtłoczenie opinii publicznej do głowy jednego skojarzenia - Mariusz Kamiński to kłamca" - mówił b. szef CBA.

Dodał, że w jego opinii jest próba pozbawienia go wiarygodności w sytuacji, gdy będzie zeznawać przed komisją śledczą, która ma zostać wkrótce powołana w sprawie tzw. afery hazardowej; zapowiedział, że będzie bronić swojego dobrego imienia do końca, przed sądem.

Kamiński odniósł się też do informacji przekazanych przez CBA, że nadal jest funkcjonariuszem Biura i że został jedynie zawieszony w pełnionych czynnościach z powodu postawionych mu zarzutów dotyczących nadużycia władzy przy tzw. aferze gruntowej. "Zostałem powołany na swoją funkcję przez premiera rządu polskiego i odwołany - z naruszeniem prawa - przez premiera rządu polskiego. (...) Zostałem powołany na cztery lata i w chwili, gdy premier odwołał mnie z mojej funkcji, nie jestem funkcjonariuszem CBA" - dodał.

Tusk powiedział, że nie komentuje wypowiedzi swoich "byłych podwładnych"

Zaznaczył, że w jego opinii p.o. szef CBA Paweł Wojtunik nie był suwerenny, twierdząc, że Kamiński nadal jest funkcjonariuszem CBA i zawieszając go w pełnionych obowiązkach, oraz że decyzje zapadły "w otoczeniu Donalda Tuska". "Ktoś wpadł na genialny pomysł, sprytny pomysł - w mojej opinii mali ludzie - żeby stworzyć formalną sytuację, że jest się dalej funkcjonariuszem zawieszonym, trwa postępowanie dyscyplinarne, ma się zamknięte usta. Nie, nie ma na to zgody. (...) Znowu stosuje się małe idiotyczne triki" - powiedział Kamiński.

Premier Donald Tusk, pytany o te słowa Kamińskiego, powiedział, że nie komentuje wypowiedzi swoich "byłych podwładnych".

Także CBA w oświadczeniu przesłanym PAP poinformowało, że nie będzie komentować tych wypowiedzi, a działania obecnego szefa Biura nie mają "charakteru represyjnego czy ograniczającego aktywność polityczną" Kamińskiego.



"Donald Tusk wpisał się w modlitwy stoczniowców i ich rodzin na pracę"

B. szef CBA odniósł się także do informacji dotyczących "tarczy antykorupcyjnej", twierdząc, że nie istniał dokument rządowy jej dotyczący. "Mówiąc o tym, że nie ma dokumentu rządowego dotyczącego tarczy antykorupcyjnej w sposób oczywisty miałem na myśli, że nie ma aktu założycielskiego (...), gdyby tarcza antykorupcyjna nie była działaniem ustawowym, tylko czymś nadzwyczajnym, wymagałaby uchwały Rady Ministrów" - powiedział. Jak dodał, "hasło tarczy antykorupcyjnej" pojawiało się tylko w pismach urzędowych, natomiast żadnej uchwały w tej kwestii nie było.

Powiedział, że CBA zajęła się sprawą sprzedaży majątku stoczni przy okazji działań związanych z prywatyzacją innych zakładów. Według niego nikt bezpośrednio nie zlecał CBA takiej kontroli.

Dodał, że rząd już w połowie maja wiedział, że nie ma żadnego inwestora ws. stoczni i mimo to kontynuował sprawę z powodu "interesów partyjnych" związanych z wyborami do Parlamentu Europejskiego. "Donald Tusk wpisał się w modlitwy stoczniowców i ich rodzin na pracę. Spełnił ich nadzieję przed wyborami do PE. Uznano, że problem został załatwiony" - podkreślił.

Do tej pory w ramach programu "Moje boisko - Orlik 2012" oddano do użytku ponad 600 boisk, a około 700 jest w trakcie realizacji

Ujawnił także, że były nieprawidłowości w projekcie dotyczącym budowy boisk w ramach programu "Orlik 2012". "W wyniku działań naszych analityków stwierdziliśmy, że projekt ten jest tak skonstruowany, że jego realizacji grozi kompletna kompromitacja. Znalazły się tam zapisy ewidentnie preferujące określone firmy. W wyniku naszych rekomendacji - przekazanych rządowi - zostało to zmienione. To zaowocowało znacznym wzrostem konkurencyjności i obniżeniem kosztów" - zapewniał b. szef CBA. Dodał, że o całej sprawie została poinformowana prokuratura, która od kilku miesięcy prowadzi czynności. Nie chciał jednak ujawnić żadnych informacji, mówiąc jedynie, że jest to prokuratura spoza Warszawy.

Sprawa trafiła w lipcu lub sierpniu do Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach - potwierdził we wtorek PAP naczelnik tamtejszego Wydziału V do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji prok. Zbigniew Pustelnik.

Do tej pory w ramach programu "Moje boisko - Orlik 2012" oddano do użytku ponad 600 boisk, a około 700 jest w trakcie realizacji. Program przewiduje budowę łącznie ponad 2 tys. boisk i jest współfinansowane przez państwo.