Europosłowie PiS i PO są podzieleni w ocenie orzeczenia TSUE dotyczącego relokacji uchodźców. Zdaniem Ryszarda Czarneckiego (PiS) wyrok jest kuriozalny. W opinii Andrzeja Halickiego (PO) - dowodzi, że polski rząd nie chciał uczestniczyć w geście unijnej solidarności.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu orzekł w czwartek, że Polska, Czechy i Węgry, odmawiając udziału w tymczasowym mechanizmie relokacji uchodźców, złamały prawo UE.

Czarnecki uważa, że czwartkowy wyrok TSUE jest "kuriozalny". "Pokazuje głębokie pęknięcie w samej Unii Europejskiej. Rada Europejska, inna kluczowa unijna instytucja, a w sensie decyzyjnym ważniejsza niż Trybunał Sprawiedliwości UE, dwukrotnie już oficjalnie przyznała, że w kwestii przyjmowania imigrantów spoza Europy istnieje dowolność. Jeśli TSUE obecnie mówi coś innego niż Rada, to pokazuje głębokie podziały w UE" - powiedział.

Czarnecki uważa, że wydanie wyroku w tej sprawie podczas pandemii zostanie odebrane przez obywateli Polski, Czech i Węgier negatywnie. "Zostanie odebrane w ten sposób, że UE nie ma właściwych priorytetów, że zajmuje się rzeczami obecnie absolutnie pięciorzędnymi w kontekście walki o ludzkie życie" - powiedział.

"Jeśli KE (po wyroku) zacznie się domagać kar, to będzie to dowód na to, że KE znajduje się na równi pochyłej, że nie potrafi oddzielić rzeczy kluczowych dla jedności europejskich od rzeczy drugorzędnych" -powiedział. Jak dodał, nie ma możliwości, żeby polski rząd zmienił swoją strategię w sprawie.

Innego zdania jest przewodniczący frakcji PO-PSL w europarlamencie Andrzej Halicki (PO). "Spodziewałem się takiego wyroku. To oczywiste, że za niewykonywanie, w gruncie rzeczy, zadań, do których jest się zobowiązanym, grozi odpowiedzialność. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną, znamienną rzecz. Dzisiaj nasz rząd, premier Mateusz Morawiecki, bardzo uszczypliwie, w gorzkich słowach mówi o Unii Europejskiej jako całości, zarzucając jej brak solidarności. Orzeczenie TSUE nie jest niczym innym niż dowodem na to, że polski rząd w tym geście solidarności nawet w minimalnym stopniu nie chciał uczestniczyć. Kto dziś nie jest solidarny, jutro nie może oczekiwać solidarności od innych" - powiedział europoseł.

"Przypomnę tylko, że chcieliśmy pomagać na bardzo niskim poziomie, wręcz minimalnym, mając do tego przygotowane ośrodki. Ta decyzja został później zanegowana przez rząd Beaty Szydło, a wcześniej wypracowana przez rząd premier Ewy Kopacz. Chodziło o pomoc chorującym, potrzebującym pomocy, matkom, dzieciom - na bardzo niskim poziomie, jeśli chodzi o liczbę osób - w przygotowanych do tego ośrodkach" - dodał Halicki.

Europoseł uważa, że wyrok TSUE ma znaczenie symboliczne. "Procedury relokacyjne już się zakończyły, temat jest zamknięty. Ewentualna kara nie miałaby wielkiego sensu. Myślę, że w sposób symboliczny wyrok ma znaczenie, jeśli chodzi o dzisiejszą sytuację i niektóre głosy o egoistycznym charakterze. Warto myśleć nie tylko o sobie, ale także o innych wtedy, gdy ma się możliwości pomocy. Myśmy wtedy takie możliwości mieli" - powiedział.

Historia sprawy, w której zapadł czwartkowy wyrok, sięga 2015 r., gdy w odpowiedzi na kryzys migracyjny Rada UE przyjęła dwie decyzje, które miały wesprzeć Włochy i Grecję w obliczu masowego napływu migrantów. Chodziło o relokację z tych państw najpierw 40 tys., a potem 120 tys. osób ubiegających się o ochronę międzynarodową. W rzeczywistości rozdzielnik objął znacznie mniejszą liczbę osób, niż przewidywano. Polska, Czechy i Węgry argumentowały, że wykonanie decyzji zagrażałoby realizacji przez nie ich obowiązków, dotyczących utrzymania porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego.