12,7 tys. według danych oficjalnych lub 100 tys. według zachodnich analityków – tylu żołnierzy weźmie udział w rozpoczynających się dzisiaj białorusko-rosyjskich ćwiczeniach wojskowych Zapad-2017.
Najważniejsze manewry zostaną przeprowadzone na poligonach białoruskich, ale część wojskowych będzie się szkolić także na Morzu Bałtyckim i w graniczącym z Polską rosyjskim obwodzie kaliningradzkim.
Scenariusz manewrów / Dziennik Gazeta Prawna
Scenariusz ćwiczeń to Donbas a rebours. Dwa fikcyjne państwa z Zachodu, położone na terenach Litwy i północnej Polski, wspierają buntowników z północno-zachodniej Białorusi we wszczęciu rebelii i proklamowaniu separatystycznej Wiejsznorii. Na odsiecz przychodzą wojska białorusko-rosyjskie, które wypierają agresora poza granice Białorusi. Istotną rolę w symulacji odgrywa przesmyk suwalski – wąski pas terenu łączący Litwę z Polską, którego opanowanie odcięłoby państwa bałtyckie od reszty NATO.
Różnice w ocenie liczebności zaangażowanych w ćwiczenia żołnierzy mogą wynikać z wymogów prawa międzynarodowego. Gdyby ich oficjalna liczba przekroczyła 13 tys., Białoruś byłaby zobowiązana do zaproszenia obserwatorów z każdego państwa OBWE. Musiałaby też zapewnić odpowiedni poziom jawności operacji. Tak jednak się nie stanie. Organizatorzy zapewniają, że ćwiczenia mają charakter wyłącznie obronny. Polska i Litwa obawiają się możliwych prowokacji, a białoruska opozycja – pozostania rosyjskiego kontyngentu po zakończeniu manewrów.
Ćwiczenia mają potrwać do 20 września. Władze białoruskie oświadczyły, że do końca miesiąca Rosjanie muszą opuścić teren ich kraju.