W piątek Kiszyniów odwiedzą najważniejsi unijni politycy, w tym przewodniczący Rady Europejskiej António Costa, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas. Pierwszy w historii szczyt Unia Europejska–Mołdawia jest organizowany niemal dokładnie po trzech latach od uzyskania przez ten kraj – wraz z sąsiednią Ukrainą – statusu państwa kandydującego do UE.
– Przedyskutujemy z naszymi unijnymi partnerami, na jakim dokładnie etapie w procesie akcesyjnym znajduje się Mołdawia i jak ze swoich zobowiązań wywiązuje się sama Wspólnota. Od teraz spotkania na tym szczeblu będziemy zwoływać co roku – powiedziała w trakcie konferencji zapowiadającej szczyt prezydent Mołdawii Maia Sandu, która liczy, że obrany przez jej kraj kurs ku Zachodowi uda się sfinalizować do 2030 r.
Bruksela liczy na przyspieszenie
Z projektu deklaracji, którą obie strony mają ogłosić po zakończeniu piątkowych rozmów, wynika, że na przyspieszeniu akcesji coraz bardziej zależy także Brukseli. „UE liczy, że oficjalne rozmowy dotyczące 33 rozdziałów negocjacyjnych rozpoczną się najszybciej, jak to możliwe” – czytamy we wstępnej wersji dokumentu. Jeszcze w czerwcu, podczas szczytu Rady Europejskiej, podobny postulat sformułowali przywódcy wszystkich krajów członkowskich. Postępy Mołdawii na drodze do UE docenia także Parlament Europejski.
Według Kallas szczyt będzie „katalizatorem postępu w wielu sektorach, od energetyki po cyfryzację i edukację”. – Pragniemy ułatwić Mołdawii dostęp do naszych systemów płatności, ulepszyć usługi telefonii komórkowej i zmodernizować tamtejszą infrastrukturę, co wpłynie na jakość życia wszystkich obywateli – zapowiedziała szefowa unijnej dyplomacji. Przypomnijmy, że opracowany w Brukseli kompleksowy plan wsparcia dla gospodarczo-społecznych reform w jednym z biedniejszych krajów Starego Kontynentu opiewa na 1,9 mld euro w dotacjach i niskoprocentowych pożyczkach.
Węgierskie weto hamuje Ukrainę
Niewykluczone, że uruchomienie nowego etapu ścieżki akcesyjnej wiązałoby się z trudną decyzją o pozostawieniu z tyłu Ukrainy. O ile co do okcydentalnego kursu Mołdawii nikt we Wspólnocie nie zgłasza większych zastrzeżeń, o tyle w przypadku drugiego z krajów burzące jednomyślność weto stawiają Węgrzy. Nieoficjalne, medialne doniesienia o rozłączeniu mołdawsko-ukraińskich dążeń stoją w sprzeczności deklaracjami Mai Sandu i Wołodymyra Zełenskiego o partnerskiej i harmonijnej drodze do Europy realizowanej przez oba państwa.
Chęć przyspieszenia postępów Kiszyniowa nie może dziwić, biorąc pod uwagę siłę obozu antyunijnego w Mołdawii. W listopadzie 2024 r. Sandu zwyciężyła z eurosceptycznym rywalem Alexandrem Stoianoglą dopiero w drugiej turze wyborów prezydenckich. Co więcej, w ogólnokrajowym referendum za przystąpieniem do Wspólnoty zwolennicy prounijnej korekty konstytucji zwyciężyli o włos, bo zaledwie o 0,7 pkt proc.
Byłą liderkę Partii Akcji i Solidarności, która wciąż rządzi ugrupowaniem z tylnego fotela, czeka teraz kolejne wymagające wyzwanie w postaci wyborów parlamentarnych rozpisanych na 28 września. W piątek Costa, von der Leyen i Kallas co prawda nie wskażą, na kogo Mołdawianie powinni głosować za trzy miesiące, ale pośrednio udzielą polityk poparcia, doceniając jej wysiłki na rzecz integracji z UE.
– Już dziś przyczyniamy się do bezpieczeństwa kontynentu, utrzymując stabilność na wschodniej granicy UE i w regionie Morza Czarnego, uczestniczymy też w misjach wojskowych. Zachowujemy stanowczą postawę wobec zagrożeń ze Wschodu i jesteśmy gotowi bronić europejskich wartości – powiedziała Maia Sandu. Mołdawia była pierwszym państwem, które podpisało z Unią Europejską porozumienie w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Udaje jej się też pozyskiwać spore kwoty na modernizację sił zbrojnych (niemal 200 mln euro w latach 2021–2025). Kiszyniów jest także uprawniony do udziału w programie zbrojeniowym SAFE.
Rosja szuka sposobu na destabilizację
Czy to znaczy, że droga do Wspólnoty stoi przed Mołdawią otworem? Nie do końca, ponieważ zarówno z nieupublicznionej jeszcze poszczytowej deklaracji, jak i z raportów Parlamentu Europejskiego wyłania się nieco bardziej zniuansowany, mniej afirmatywny obraz. Przedstawicielom UE nie podoba się choćby tempo zmian wprowadzanych przez mołdawskie władze w takich sektorach, jak wymiar sprawiedliwości, przejrzystość życia publicznego czy walka z korupcją.
Obawy są tym większe, że – jak ostrzega Bruksela – Rosja nie przestaje destabilizować Mołdawii agresywnymi działaniami hybrydowymi, których należy się spodziewać również w trakcie wrześniowych wyborów i kampanii do nich prowadzącej. Akcesję komplikuje też niestabilna sytuacja w odciętym niedawno od rosyjskiego gazu separatystycznym Naddniestrzu.
Unijni urzędnicy obiecują jednocześnie, że organizacja będzie stała na straży suwerenności i integralności terytorialnej Mołdawii, m.in. dzięki zapewnieniu państwu odpowiednich narzędzi do walki z cyberatakami. Ponadto pomoc finansowa wesprze transformację energetyczną kraju szczególnie dotkniętego przez stosowany przez Kreml szantaż surowcowy. ©℗