Decyzji prezydenta Andrzeja Dudy ws. wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego można się spodziewać w najbliższych dniach - powiedział w środę PAP szef gabinetu prezydenta RP Paweł Szrot. Mowa raczej o najbliższych dwóch dniach - dodał.

"Decyzji (prezydenta) można się spodziewać w najbliższym czasie, w najbliższych dniach. Tu raczej mówię o dwóch dniach, niż o pięciu dniach. Niezwłocznie. Trwają różne analizy, na pewno nie będzie to przeciągnięte na jakiś nieracjonalny czas" - powiedział PAP Szrot.

Dodał, że wniosek rządu o wprowadzenie stanu wyjątkowego był tematem środowej narady prezydenta w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Jak mówił, uczestniczyły w niej "osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa". Nie chciał jednak potwierdzić, kto konkretnie.

We wtorek rząd wystąpił do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni w przygranicznym pasie, czyli na części województwa podlaskiego i lubelskiego.

Zgodnie z ustawą o stanie wyjątkowym prezydent rozpatruje wniosek rządu o wprowadzenie stanu wyjątkowego niezwłocznie, a następnie wydaje rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na czas oznaczony nie dłuższy niż 90 dni lub postanawia odmówić wydania takiego rozporządzenia. Rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego prezydent przedstawia Sejmowi w ciągu 48 godzin od jego podpisania. Stan wyjątkowy obowiązuje od dnia ogłoszenia rozporządzenia. Sejm może w uchwale uchylić rozporządzenie i obowiązywanie stanu wyjątkowego.

We wtorek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) mówił PAP, że zwołanie posiedzenia Sejmu jest uzależnione od podpisania przez prezydenta rozporządzenia w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. "Nie wiemy, kiedy prezydent podpisze ten dokument. Jak podpisze, to ma 48 godzin na przekazanie go do Sejmu, a Sejm niezwłocznie nad tym się zbierze i może to być w piątek lub w poniedziałek" - dodał. "Tak mi się na teraz wydaje, że raczej w poniedziałek, ale nie mam jeszcze potwierdzenia" - dodał w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński poinformował, że pas graniczny obejmie 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim) bezpośrednio przylegające do granicy z Białorusią i będzie miał głębokość do 3 km.

Szef MSWiA, uzasadniając decyzję rządu, tłumaczył, że wiąże się ona bezpośrednio z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej. Wśród powodów wymienił nasilające się próby nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski i związane z tym działania reżimu białoruskiego. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. Kamiński podkreślił też, że 10 września rozpoczną się manewry wojskowe organizowane przez armię rosyjską, ćwiczenia Zapad-2021.

Cudzoziemcy od ponad trzech tygodni koczują tuż przy granicy z Polską. Za koczowiskiem stoją białoruscy funkcjonariusze. Cudzoziemcy chcą się przedostać do Polski, czemu zapobiega Straż Graniczna, którą wspiera policja i wojsko. Mundurowi odgrodzili też obszar kilkuset metrów od granicy. Wolontariusze próbują się komunikować z cudzoziemcami za pomocą megafonu.

Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.

Komisarz Unii Europejskiej ds. migracji Ylva Johansson oświadczyła w piątek, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE. Służby prasowe Komisji Europejskiej przekazały PAP, że jest to też stanowisko Unii Europejskiej, które było wyrażane wcześniej przez ministrów spraw zagranicznych państw UE.