"Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów? Miła dziewczyna" - to treść SMS-a, który rozpoczął prowokację. Po otrzymaniu wiadomości na jeden ze swoich numerów, Wojciech Fibak oddzwonił do nadawczyni i błyskawicznie umówił się na spotkanie. "Mam bardzo fajnego przyjaciela, mieszka w Nowym Jorku. Polak, bardzo skromny, bardzo mądry, miły, fajny. Przyjeżdża czasami do Europy, niedługo przyjedzie. To mam pierwszy pomysł, od razu… Ty mi się podobasz w ogóle. Masz inteligencję i jesteś apetyczna" - opowiadał tenisista dziewczynie. Nie wiedział jednak, że Malina Błańska, z którą rozmawia przygotowuje właśnie materiał dla "Wprost", a on jest jego bohaterem.

W dalszej części artykułu Błańska opisała kolejne spotkania z tenisistą, które nie pozostawiały wątpliwości co do jego profesji. Według artykułu z "Wprost" kobieta na jedno ze spotkań miała przyjść z koleżanką, którą tenisista również miał oceniać pod kątem wiadomego zawodu. Zanim tekst trafił na łamy "Wprost" z Fibakiem skontaktował się Sylwester Latkowski, redaktor naczelny pisma, aby potwierdzić informacje. Tenisista starał się przekonać Latkowskiego, że z takich zajęć nie czerpie żadnych korzyści - chociaż dziennikarz wcale go o to nie zapytał.

"Wie pan, jeżeli chcecie tak, to będzie wojna. Nikomu niepotrzebna, ja mogę jedynie prosić, żeby tego nie (puszczać – red.). Ja zawsze chcę dobrze, nigdy nie chcę nic z tego, nie czerpię żadnych korzyści, zawsze wszystkim pomagam, ustawiam. Co ja mogę zrobić, żeby to nie poszło? Obiecuję współpracę do końca życia" – mówił podczas rozmowy Fibak.