Cyganie zajmujący teren przy ul. Paprotnej we Wrocławiu otrzymali pisma w trzech językach z nakazem opuszczenia tego miejsca - poinformowała "Gazeta Wyborcza".

W barakach, które niemal sąsiadują z jednym z wrocławskich centrów handlowych mieszka około 30 Cyganów. Zdaniem władz miasta działka zajęta jest bezprawnie. "Koczowisko przy ul. Paprotnej jest zajmowane nielegalnie, a osoby je zamieszkujące łamią przepisy prawa polskiego. Naszym obowiązkiem i celem jest przywrócenie stanu zgodnego z przepisami, i do tego konsekwentnie zmierzają podjęte przez miasto kroki" - poinformowała "Gazetę" Anna Bytońska z biura prasowego urzędu miasta.

Te informacje otrzymali także Cyganie z Paprotnej - na piśmie z nakazem opuszczenia zajętego bezprawnie terenu. Dokumenty zostały przygotowane w trzech wersjach językowych: po polsku, angielsku i rumuńsku. Na usunięcie się Cyganie dostali dwa tygodnie. Jeżeli nie dostosują się do nakazu, miasto zagroziło sądową eksmisją.

"Strażnicy miejscy przyjechali do nas we wtorek o siódmej rano, niektórzy z nas jeszcze spali. Powiedzieli: "Idziecie stąd". Za dwa tygodnie ma was nie być. Inaczej zapłacicie 500 złotych mandatu" - relacjonowała dziennikarzowi "Gazety" mieszkanka jednego z baraków. Kobieta przekonuje także, że mieszkający wokół Polacy nie skarżą się na ich obecność.

Według Cyganów zajęty przez nich obszar to prywatna działka. Zgodnie z ich słowami rok temu dostali informację, że jeżeli zapłacą to będą mogli zostać. Problem w tym, że żaden z mieszkańców osiedla nie jest w stanie wyjaśnić komu i za co zapłacili.

To kolejne koczowisko, które likwiduje Wrocław. Wcześniej podobne wydarzenia miały miejsce w cygańskiej osadzie przy ul. Kamieńskiego. W obronie społeczności Cyganów stanęły wtedy Amnesty International i Polskie Towarzystwo Antydyskryminacyjne. AI angażuje się także w ten spór.