Po wtorkowej decyzji sejmowej większości, że posłowie nie zajmą się na tym posiedzeniu projektami ustaw o związkach partnerskich, kluby PiS, PSL i SP nie kryją zadowolenia z takiego rozstrzygnięcia. Rozczarowani są przedstawiciele wnioskodawców: Ruchu Palikota i SLD.

Głosowanie w sprawie projektów dot. związków partnerskich podzieliło posłów PO. Większość z nich była przeciwna, by Sejm zajął się we wtorek propozycjami autorstwa RP i SLD. Rzecznik rządu Paweł Graś, który głosował za zdjęciem projektów z porządku obrad, ocenił, że są one "niedopracowane, niepotrzebne". "Natomiast warto oczywiście o tym problemie rozmawiać. Mam nadzieję, że taką dobrą podstawą do rozmowy będzie projekt, nad którym kończy prace PO" - zaznaczył Graś w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

Paweł Olszewski (PO) zapewnił w rozmowie z PAP, że wyniki wtorkowego głosowania nie oznaczają, że PO jest przeciwna prawnemu uregulowaniu kwestii związków partnerskich. W środę prezydium klubu PO ma zająć się projektem ustawy o umowie związku partnerskiego autorstwa Artura Dunina (PO). "Niezwłocznie po wakacjach zajmie się nim klub PO" - dodał Olszewski.

Projekt Dunina jest gotowy od lutego, ale do tej pory nie dostał zielonego światła od władz klubu PO. Dotyczy zarówno par heteroseksualnych, jak i homoseksualnych. Projekt reguluje m.in. kwestie dziedziczenia, wspólnego zaciągania kredytów oraz obowiązku alimentacyjnego. Nie ma w nim natomiast zapisu, który umożliwiałby wspólne rozliczanie się partnerów z fiskusem.

"Zwyciężył zdrowy rozsądek, a nie igrzyska"

Przeciwny projektom RP i SLD jest szef klubu PSL Jan Bury. "My uważamy, że związki partnerskie powinny być związkami partnerów różnych płci" - powiedział Bury we wtorek dziennikarzom w Sejmie. Jak podkreślił, PSL jest zdania, że propozycje są sprzeczne z konstytucją i powinny być "dobrze dopracowane przez konstytucjonalistów". "To jest trudny obszar społeczny i trzeba go bardzo dobrze przygotować" - zaznaczył polityk Stronnictwa.

"Zwyciężył zdrowy rozsądek, a nie igrzyska" - ocenił w rozmowie z PAP Bolesław Piecha (PiS). Jego zdaniem nie ma powodu, aby Sejm zajmował się tymi projektami. "Wydaje mi się, że w Polsce mamy zbyt dużo poważnych spraw, żeby robić igrzyska tylko i przesłaniać rzeczywistość przez sprawy drugorzędne, a z punktu widzenia mojego systemu wartości - nieistotne" - dodał.

"Jestem tradycjonalistą i uważam, że w Polsce sprawy między ludźmi reguluje Kodeks cywilny, a szczególnym wyróżnieniem jest związek małżeński i rodzina. Sądzę, że wszystko trzeba zrobić, żeby ją wzmacniać i szanować, a niekoniecznie wchodzić w jakieś relacje bliżej nieokreślone, które są określane takim słowem kluczem związki partnerskie" - powiedział Piecha.

Pozytywnie do decyzji Sejmu odniósł się też szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. "Solidarna Polska była przeciwna wprowadzeniu punktów o związkach partnerskich do porządku obrad, dlatego że w naszej opinii konstytucja w sposób jednoznacznie stanowi, że związki w polskim prawie mogą być tylko między kobietą i mężczyzną. Taką argumentację podzieliła także sejmowa komisja ustawodawcza i słusznie Sejm uznał, że nie ma co debatować nad projektami, które są sprzeczne z ustawą zasadniczą" - powiedział.

"Smutny dzień dla polskiej demokracji"

Wiceszef klubu RP Robert Biedroń ocenił z kolei, że to "smutny dzień dla polskiej demokracji". "Źle się dzieje, kiedy nie dopuszczamy do debaty nawet nad projektami, które dotyczą podstawowych kwestii praw człowieka, dotyczą pochówku partnera czy partnerki, dziedziczenia po sobie, odwiedzania się w szpitalu. To są podstawowe rzeczy, których według mnie państwo nie powinno reglamentować" - powiedział polityk Ruchu Palikota.

"Dla mnie bardzo smutny dzień, bo ja sam pozostaję w takim związku partnerskim od 10 lat i ten taki miecz, który nad nami wisi, nadal będzie wisiał. Nadal nie będę mógł korzystać z pełni z praw w tym kraju i to jest dla mnie smutne" - podkreślił. Zapowiedział też składanie kolejnych projektów ws. związków partnerskich.

Według Biedronia wtorkowa decyzja Sejmu o niezajęciu się projektami jest decyzją polityczną "z obawy przed Kościołem, przed konserwatywnym elektoratem". "Szkoda, bo wydawało mi się, że Donald Tusk chce zmierzać ku Europie, dziś zmierza w przeciwnym kierunku" - stwierdził.

Do decyzji Sejmu odniósł się także szef SLD Leszek Miller. "To są złe decyzje, ale na sali sejmowej nie wystarczy mieć rację, trzeba mieć jeszcze większość, która tę rację wyegzekwuje" - stwierdził.

Polityk Sojuszu ocenił, że obecny skład izby jest "wyraźnie przechylony w kierunku prawicowo-konserwatywnym i żadne tego typu ustawy w tym Sejmie nie przejdą". W jego opinii jeśli Polacy chcą, by ustawy dotyczące kwestii światopoglądowych, ustawy o związkach partnerskich były wprowadzane w życie, to "muszą wybrać inny Sejm, muszą wybrać SLD".

Dwa projekty Ruchu i Sojuszu dają możliwość zawarcia związku zarówno osobom hetero-, jak i homoseksualnym; zakładają jednak różne rozwiązania w tej sprawie. Dwa kolejne projekty to przepisy wprowadzające do tych ustaw. Pod koniec czerwca sejmowa komisja ustawodawcza uznała projekty za sprzeczne z konstytucją.