Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga bada sprawę domniemanych nacisków na krakowskiego prokuratora Marka Wełnę za rządów PiS - o czym mówił niedawno jako świadek w procesie cywilnym Jarosław Kaczyński kontra Roman Giertych.

W piątek rzeczniczka prokuratury Renata Mazur mówiła PAP, że materiały dopiero wpłynęły. W poniedziałek sprecyzowała, że sprawa domniemanych nacisków jest jedynym wątkiem postępowania sprawdzającego - które kończy się po miesiącu decyzją o wszczęciu śledztwa lub jego odmową.

3 listopada - jak podała "Gazeta Wyborcza" - Wełna zeznał, że za rządów PiS kazano mu szukać haków na przeciwników politycznych: Leszka Millera, Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich, Marię i Józefa Oleksych oraz Jacka Piechotę. Według Wełny wydając te polecenia, ówcześni: szef wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej Bogdan Święczkowski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek "mówili wprost, że takie są oczekiwania pana Jarosława Kaczyńskiego".

Święczkowski zaprzeczał. Zapowiedział, że wytoczy Wełnie proces i zawiadomi prokuraturę o jego przestępstwie fałszywych zeznań. SLD zapowiedział zaś wystąpienie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o odtajnienie zeznań Wełny. Jeśli informacje Wełny się potwierdzą, wówczas SLD chce skierować pozwy przeciw politykom PiS, których prokurator wymienił w swych zeznaniach.

Kaczyński pozwał Giertycha za to, że ten zarzucił mu zbieranie haków na opozycję, gdy był premierem

Sam Wełna powiedział "Gazecie Wyborczej", że ma "dowody na piśmie, są też świadkowie pewnych sytuacji". Dodał, że podobne zeznania składał przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, przed prokuraturą w Płocku badającą, czy prok. Wojciech Miłoszewski złamał prawo, pokazując na polecenie Ziobry akta śledztwa Jarosławowi Kaczyńskiemu, wreszcie przed prokuraturą w Siedlcach, która badała kwestię ewentualnego przekroczenia przez Wełnę uprawnień w śledztwie paliwowym i umorzyła sprawę. Wełna powiadomił swych przełożonych o ujawnieniu protokołu rozprawy toczonej za zamkniętymi drzwiami.

Kaczyński pozwał Giertycha za to, że ten zarzucił mu zbieranie haków na opozycję, gdy był premierem. Także Giertych pozwał Kaczyńskiego za jego słowa, że Giertych skłamał, mówiąc, iż jako premier zbierał haki na polityków. Sąd Okręgowy w Warszawie prowadzi dwa oddzielne procesy w tej sprawie o ochronę ich dóbr osobistych, choć obie strony chciały wspólnego badania obu pozwów. Powodowie żądają od adwersarzy przeprosin m.in. w telewizjach, czego koszt może wynieść kilkaset tys. zł. W procesie Kaczyński-Giertych sąd dopuścił wielu świadków - w procesie Giertych-Kaczyński wnioski o świadków sąd oddalił (ostatnio ten proces na zgodny wniosek stron zawieszono). W tym pierwszym procesie może dojść do konfrontacji Wełna-Kaczmarek.

W 2010 r. Giertych oświadczył, że Kaczyński jako premier zbierał haki na polityków koalicji (Samoobrony i LPR) oraz opozycji. Według Giertycha forma zbierania haków na Tuska "była obrzydliwa", a dane te dotyczyły spraw "bardzo odległych, z przeszłości". Zdaniem Giertycha wszyscy politycy PO mieli założone teczki. "To są kłamstwa, niemające faktycznych przesłanek" - replikował Kaczyński. "Nie było żadnych teczek, nie było żadnych akcji ad personam wobec kogokolwiek" - zapewniał szef PiS, zapowiadając pozew wobec Giertycha.

Z kolei b. wicepremier z LPR (dziś adwokat) zapowiedział wówczas, że pozwie Kaczyńskiego za zarzut kłamstwa. Ponadto wytoczył mu proces karny za zniesławienie (grozi za to do roku więzienia); lider PiS zrzekł się do tej sprawy immunitetu poselskiego. W październiku stołeczny sąd rejonowy umorzył sprawę karną z braku znamion przestępstwa. Giertych apeluje.