W następstwie zamieszek w Londynie, które w ciągu weekendu rozlały się z północnej dzielnicy Tottenham na inne części miasta, policja aresztowała 160 osób. Rannych zostało ponad 30 funkcjonariuszy policji - poinformowały w poniedziałek władze.

Grupy młodych ludzi atakowały policjantów, plądrowały sklepy i podpalały samochody w aktach przemocy, które podają w wątpliwość możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa w mieście przed igrzyskami olimpijskimi 2012 roku - komentuje agencja AP.

Funkcjonariusze są "zaszokowani niezwykłą skalą przemocy skierowaną bezpośrednio przeciwko nim" - powiedziała komendantka londyńskiej policji metropolitalnej Christine Jones.

Akty przemocy zaczęły się w nocy z soboty na niedzielę

Akty przemocy zaczęły się w nocy z soboty na niedzielę w północnej dzielnicy Tottenham, po czym rozlały się na inne części stolicy, w tym turystyczne i handlowe okolice Oxford Circus. W nocy z niedzieli na poniedziałek Tottenham był względnie spokojny, ale rozruchy przeniosły się m.in. w pobliże stacji Walthamstow Central, a także do Brixton, na południu Londynu.

Zapalnikiem wybuchu zamieszek była śmierć 29-letniego Marka Duggana, mieszkańca Tottenhamu, jednej z biedniejszych dzielnic Londynu, licznie zamieszkanej przez czarną społeczność. Duggan miał zginąć w wyniku wymiany ognia przy próbie aresztowania go. Policja stara się ustalić przebieg zdarzeń.