Politolog Kazimierz Kik i socjolog Andrzej Rychard, z którymi w niedzielę rozmawiała PAP, oceniają, że list Jarosława Kaczyńskiego do działaczy partii jest zapowiedzią zwiększonej kontroli w PiS i powrotu do strategii sprzed wyborów prezydenckich.

W opatrzonym datą 1 września 2010 roku liście, zamieszczonym w niedzielę na portalu Salon24.pl, Kaczyński zapewnił, że wszelkie informacje o jego "abdykacji" czy dymisji są całkowicie nieprawdziwe. "Członkowie Klubu Parlamentarnego PiS i inne osoby z naszej partii zajmujące eksponowane stanowiska muszą wybrać lojalność lub pójść własną drogą" - podkreślił Kaczyński.

PiS przygotowuje się na ciężkie czasy

"List Jarosława Kaczyńskiego to pierwszy sygnał przygotowywania Prawa i Sprawiedliwość na ciężkie czasy polityczne" - powiedział w niedzielę PAP prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN.

A to oznacza zwieranie wiernych szeregów

"Jarosław Kaczyński wyraźnie daje do zrozumienia, że nie tylko nie abdykuje, ale jeszcze bardziej zacieśnia kontrolę nad partią" - podkreślił Kik. W jego ocenie, wymowa listu jest taka, że w PiS jest miejsce wyłącznie dla tych, którzy "bezwarunkowo i bezdyskusyjnie" ufają szefowi partii. W ten sposób - zdaniem Kika - Kaczyński odrzuca możliwość partii wewnętrznie, intelektualnie zróżnicowanej.

Szef sugeruje - media to wróg, trzeba ich unikać

"Po drugie, bardzo wyraźnie widać, że list jest próbą przekonania partii, żeby odwróciła się plecami do mediów" - ocenił ekspert. "Jarosław Kaczyński przedstawia media, świat kultury i intelektualistów jako siły skupione na takim manipulowaniu przekazem, by zmarginalizować PiS. Krótko mówiąc, kręgi partyjne PiS mają zamknąć się wyłącznie w sobie, kierować się tylko wewnętrznymi dyrektywami" - wyjaśnił.

Pytany, dlaczego Kaczyński tak późno odpowiedział na list otwarty Marka Migalskiego, Kik odparł: "myślę, że trochę odczekał na zewnętrzną reakcję i zobaczył, że opinia publiczna stanęła w dużym stopniu po stronie Migalskiego".

"To było dla niego niebezpieczne. Wystosował ten list, żeby treści formułowane przez Marka Migalskiego nie były jedynym komunikatem publicznym, który kształtuje świadomość społeczną o PiS" - powiedział Kik. "Teraz będzie dyskusja nad jego tekstem, a nie nad tekstem Migalskiego" - skwitował.

Jarosław Kaczyński mówi - wracam i nie odpuszczę

W opinii socjologa prof. Andrzeja Rycharda, dyrektora Szkoły Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, list Kaczyńskiego należy rozpatrywać w kilku płaszczyznach. "Po pierwsze, jest to próba zwrócenia się do środowiska i pokazania: "oto wracam". To jest stosunkowo nowe, bo w ostatnich tygodniach prezesa Jarosława Kaczyńskiego praktycznie nie było. Natomiast dalej mamy już elementy kontynuacji" - powiedział PAP socjolog.



A to oznacza brak pobłażania

Rychard ocenił, że dotychczasowa retoryka Kaczyńskiego pt. "świat jest zły i musimy stawić mu czoła" niespecjalnie przynosiła sukcesy. "Natomiast widać wyraźnie, że prezes Kaczyński uważa, że to jest strategia, która może przynieść większe sukcesy niż taktyka przyjęta w czasie kampanii prezydenckiej, gdzie prezentował inny wizerunek" - powiedział Rychard. W tym liście - zdaniem eksperta - Kaczyński dezawuuje zmianę swojego wizerunku, czyli robi to samo, co jego przeciwnicy w czasie kampanii.

"W ten sposób Kaczyński przyznaje, że była to tylko zmiana wizerunku o charakterze taktycznym" - zauważa Rychard. "Po drugie, stawia trudną do udowodnienia tezę, że w wyniku tej zmiany stracił, istnieją bowiem poglądy, że zyskał" - dodał. Rychard uważa, że rezultatem tego, że Kaczyński ocenia zmianę wizerunkową w czasie kampanii jako błąd, jest ostra krytyka Migalskiego i jego wątpliwości do obecnej strategii partii.

Pis jak Porozumienie Centrum - przetrwalnik?

Rychard, podobnie jak Kik, uważa, że list prezesa Kaczyńskiego jest dowodem na to, że PiS nie jest partią, w której możliwa jest jakaś głęboka dyskusja. "To jest partia, która albo będzie taka jaka jest, albo będzie w niej jakiś głęboki kryzys" - powiedział socjolog. Jego zdaniem, ten list będzie pełnił rolę integracyjną, ale "środowisko PiS po doświadczeniach wyborczych jest bardziej świadome wewnętrznego zróżnicowania".

"Nawoływania do twardej lojalności muszą być odebrane jako wskazanie, że niespecjalnie jest miejsce dla osób, które myślą inaczej" - powiedział Rychard. Pytany o możliwy efekt polityczny listu Kaczyńskiego, odparł, że można się spodziewać bardzo różnych rozwiązań.

"Wydaje się, że Kaczyński jest przygotowany na to, że cześć osób odejdzie, a on w swojej politycznej historii ma doświadczenie funkcjonowania "w formie przetrwalnikowej" Porozumienia Centrum. Ale pewnie liczy też na odwrotny scenariusz, że to zmobilizuje jego zwolenników" - podsumował.