W środę przed stołecznym sądem okręgowym ma się rozpocząć proces oskarżonych w sprawie zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów w 1992 r. Na ławie oskarżonych zasiądą trzy osoby powiązane z mafią pruszkowską. Początek rozprawy wyznaczono na godz. 10.

Robert S., Marcin B. i Dariusz S. – członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 1993-1995 dokonał kilkudziesięciu wyjątkowo brutalnych napadów rabunkowych w całej Polsce – odpowiedzą przed sądem za napad rabunkowy na posesję byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego wspólnie, jak ustalono w toku śledztwa, zamordowali Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. zabił Alicję Solską-Jaroszewicz.

Robertowi S. zarzucono również dokonanie 18 stycznia 1991 r. w Gdyni zabójstwa małżeństwa S. oraz usiłowanie 12 września 1993 r. w Izabelinie zabójstwa mężczyzny.

O skierowaniu liczącego 420 stron aktu oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Krakowie informowała w grudniu 2019 r. Dariusz. S. i Marcin B. przyznali się do winy, Robert S. odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

Pierwotnie sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku. W czerwcu br. gdański sąd apelacyjny przekazał jednak sprawę do rozpoznania w Warszawie z powodów "ekonomiki procesowej" - zdecydowana większość osób podlegających wezwaniu na rozprawę mieszka bowiem w obszarze działania warszawskiego SO.

W sprawie, nad którą pracowali krakowscy policjanci, i którą kierowało czterech prokuratorów, przesłuchano ponad 400 świadków; śledczy uzyskali też ponad 50 opinii instytutów badawczych.

Przebieg wydarzeń ws. Jaroszewiczów udało się odtworzyć na podstawie obszernych i szczegółowo weryfikowanych wyjaśnień złożonych przez Dariusza S., a następnie również przez Marcina B.

Opisując przebieg zbrodni dokonanej w Aninie, krakowski prokurator okręgowy Rafał Babiński mówił w grudniu ub.r., że sprawcy przed wejściem do domu Jaroszewiczów doskonale się zamaskowali – mieli jednorazowe kombinezony, byli ubrani w "chińskie" trampki nienadające się do identyfikacji indywidualnej, mieli na rękach dwie pary rękawiczek (lateksowe a na nich skórzane dodatkowo zabezpieczone folią samoprzylepną) na głowach mieli kominiarki.

Według ustaleń śledczych, ofiary wytypował Robert S., który sam opracował plan napadu, a następnie wtajemniczył pozostałych dwóch sprawców. Po dotarciu pociągiem wcześnie rano 31 sierpnia 1992 r. do Warszawy, kolejką podmiejską pojechali do Anina. Następnie poszli na tyły posesji małżeństwa Jaroszewiczów, gdzie po zamaskowaniu rozpoczęli całodzienną obserwację. Robert S. przygotował specjalną odzież, sznurki (sprawcy nie mieli ze sobą broni palnej, jedynie Dariusz S. miał nóż). On też podał biegającemu po ogrodzie psu jedzenie ze środkiem nasennym.

Sprawcy weszli do domu pokrzywdzonych przy użyciu znalezionych na terenie posesji dwóch drabin przez uchylone okno łazienki. Następnie Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza, który wówczas oglądał telewizję na parterze domu, poprzez uderzenie go w głowę częścią znalezionej w domu broni palnej. Następnie wraz z Marcinem B. umieścili pokrzywdzonego w jego gabinecie, przywiązując go do fotela, wcześniej umożliwiając mu przebranie zakrwawionej odzieży oraz opatrując ranę głowy, zaś Alicja Solska–Jaroszewicz, która spała w sypialni, została przez sprawców obudzona, a następnie zaprowadzona do łazienki sąsiadującej z jej sypialnią; tam skrępowano jej nogi i ręce, a następnie ułożono na podłodze.

Sprawcy przeszukali dom, zabrali z niego 5 tys. marek niemieckich, 5 złotych monet, dwa pistolety (Mauser oraz Walther) oraz zegarek damski firmy IWC Shaffhausen.

Prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach wczesno-porannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce, Robert S. go udusił. Po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i ją zastrzelił.

Pierwotnie w sprawie Jaroszewiczów w kwietniu 1994 r. zatrzymano cztery osoby - Krzysztofa R. - "Faszystę", Wacława K. - "Niuńka", Henryka S. - "Sztywnego" i Jana K. - "Krzaczka". W 1998 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z powodu braku dowodów. Wyrok uniewinniający utrzymał sąd apelacyjny.