Źle oceniam piątkowe protesty środowisk LGBT w stolicy - powiedział b. prezydent Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z "Wprost". Dopytywany, czy "poszedłby na protest w sprawie +Margot+", zaprzeczył. Nie poszedłbym. Uważam, że nie muszę być obecny fizycznie w czasie tego protestu - oświadczył.

Kwaśniewski był pytany, czy jego zdaniem prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powinien uczestniczyć w protestach środowisk LGBT w sprawie aktywisty Michała Sz., który przedstawia się jako kobieta "Margot".

"Źle oceniam te protesty. Radykalizacja jest niedobra i tyle. W moim przekonaniu środowiska LGBT mają święte prawo walczyć o swoje prawa, podmiotowość, tolerowanie i szacunek dla nich. Natomiast niektóre ze środków, które są przez te środowiska podejmowane dają argument, żeby z drugiej strony była taka agresja i nietolerancja z jaką mamy do czynienia" - powiedział. Jak dodał, "nie usprawiedliwia ani tej agresji, ani nietolerancji czy homofobii, która tam miała miejsce".

Jak podkreślił, "radykalizmy mają to do siebie, że się wzajemnie karmią". Według b. prezydenta, reakcje policji podczas protestu w Warszawie "były oczywiście przesadzone, a reakcje PiS-u jak zwykle pełne hipokryzji, bo z jednej strony tęczowa flaga na krzyżu w Warszawie im przeszkadza, natomiast baner Andrzeja Dudy na krzyżu na Giewoncie jest jak najbardziej mile widziany".

Kwaśniewski dopytywany, czy "poszedłby na protest w sprawie +Margot+", zaprzeczył. "Nie poszedłbym. Dlatego, że uważam, że nie muszę być obecny fizycznie w czasie tego protestu" - oświadczył.

"Tak samo nie uważam, że (prezydent Warszawy i b. kandydat na prezydenta - PAP) Rafał Trzaskowski miał obowiązek tam być. Wszyscy znają jego poglądy, mało tego, przecież zostało mu dokładnie wyciągnięte w czasie kampanii, że podpisywał kartę LGBT. Został uznany niemalże za jednego z promotorów LGBT w Polsce. Jego postawa jest jasna i czytelna. Myślę, że z punktu widzenia taktyki politycznej należy go chronić w tej chwili przed wpychaniem w te najbardziej radykalne demonstracje, ponieważ w ten sposób on swojej bazy wyborczej nie poszerzy" - mówił Kwaśniewski.

W piątek przed siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii na ul. Solec rozpoczął się protest, gdzie oczekiwano zatrzymania Michała Sz. Doszło do tego na Krakowskim Przedmieściu, co policjanci tłumaczyli później względami bezpieczeństwa. Gdy Michała Sz. wprowadzono do radiowozu, uczestnicy zgromadzenia wkroczyli na pojazd. Po przepychankach z policją zatrzymano łącznie 48 osób. W sprawie zatrzymanych interweniowali na komisariatach policji posłowie KO oraz Lewicy.

Decyzja sądu o tymczasowym, dwumiesięcznym areszcie dla Sz. zapadła w piątek w związku z zarzutami o czyn chuligański, polegający na udziale w zbiegowisku, brutalnym zaatakowaniu działacza fundacji pro-life oraz niszczeniu mienia należącego do fundacji. Chodzi o zdarzenia z 27 czerwca tego roku. Taki czyn zagrożony jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności.

Do policyjnych zatrzymań uczestników protestu w obronie aktywisty LGBT w Warszawie odniósł się prezydent miasta Rafał Trzaskowski. Jego zdaniem "władza cynicznie dąży do zaognienia sytuacji w Polsce i próbuje nas dzielić i napuszczać na siebie". "To, co dzieje się dziś na ulicach mojego miasta przypomina metody znane z poprzedniej epoki" - ocenił Trzaskowski na Twitterze.

Dzień po protestach, w sobotę w Warszawie odbyła się manifestacja poparcia dla społeczności LGBT. Uczestnicy trzymali tekturowe podobizny Trzaskowskiego, apelując o wsparcie dla środowisk LGBT.