W poznańskim zoo trwa w czwartek próba rozładunku klatek z tygrysami, które po północy dotarły do ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Stan zwierząt – jak podkreśla poznańskie zoo – jest bardzo zły.

Ciężarówka z dziewięcioma tygrysami, które utknęły na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie), dotarła do poznańskiego zoo w czwartek po północy. Zwierzęta mają w ogrodzie spędzić kilka dni, potem trafią do azylu w Hiszpanii.

Po dotarciu zwierząt do Poznania zoo poinformowało, że przywiezione tygrysy są "chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami"; mają odparzenia od moczu, są w stresie, bez woli i chęci do życia. Dwa tygrysy dowiezione do Poznania od razu załadowano do osobnej ciężarówki wiozącej je do zoo w Człuchowie (woj. pomorskie).

"Kolejna dwójka (tygrysów - PAP) w stodole, nakarmiona, napojona, obłożona słomą, odpoczywa po podróży. I koszmar, z którym musimy zmierzyć się od rana - w rozpadającej się skrzyni tygrys oszalały ze stresu i agresywny. Jego klatka zagradza dostęp do pozostałych. W pozostałych skrzyniach zwierzęta zrezygnowane, ale żywe. W jednej - brak oznak życia" – poinformował ogród zoologiczny.

W czwartek rano miała się rozpocząć próba rozładunku klatek z tygrysami, ale jak mówiła mediom dyrektorka ogrodu Ewa Zgrabczyńska, mimo próśb na miejscu nie pojawił się uzbrojony funkcjonariusz policji, który ubezpieczałby pracowników zoo.

Jak tłumaczył PAP rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak, policjanci mieli dotrzeć na miejsce ok. godz. 10. "Został tam wysłany zespół z pododdziału kontrterrorystycznego, ponieważ tam potrzebna jest specjalistyczna jednostka" - wskazał.

Rzeczniczka prasowa poznańskiego ogrodu zoologicznego Małgorzata Chodyła tłumaczyła PAP w czwartek, że zabezpieczenie policji jest niezbędne ze względów bezpieczeństwa.

"Mamy pięć tygrysów, jeden bardzo agresywny w rozpadającej się klatce. Musimy mieć zabezpieczenie funkcjonariuszy z długą bronią na wypadek ewentualnej ucieczki zwierzęcia, ponieważ mamy otwarty budynek, otwarty samochód i rozpadają się klatkę – i sami też nie chcemy zginać" - powiedziała.

Chodyła wskazała, że lekarze weterynarii próbowali podawać agresywnemu tygrysowi środki usypiające, ale to się nie udało. "Zwierzę było bardzo pobudzone, bardzo agresywne" - podkreśliła.

"Jedna z tych klatek zupełnie się rozpada, nie wiemy też jaki jest stan pozostałych. W jednej z klatek od wczoraj nie ma też oznak życia, nie ma żadnych dźwięków. Może to jest apatia, a może to jest zgon, ale tego się nie dowiemy dopóki tej klatki nie otworzymy" – dodała.

Chodyła zaznaczyła, że pracownicy zoo nie są w stanie przewidzieć, jak długo może potrwać akcja.

Transport 10 tygrysów dotarł na przejście graniczne w Koroszczynie w sobotę 26 października. Jak poinformował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października z zamiarem przewiezienia ich do Federacji Rosyjskiej (Dagestan) - zgodnie z informacją umieszczoną w dokumencie INTRA wygenerowanym przez jednostkę weterynaryjną we Włoszech.

Ciężarówka ze zwierzętami została przepuszczona przez polskie służby graniczne. Przewożący tygrysy mężczyźni przedstawili dokumenty wymagane w Unii Europejskiej przy transporcie zwierząt objętych ochroną na mocy Konwencji Waszyngtońskiej. Białoruskie służby graniczne odmówiły jednak wjazdu transportu na terytorium Białorusi, ponieważ przewoźnik nie miał wymaganych w tym kraju urzędowych certyfikatów weterynaryjnych wystawionych przez włoskie służby weterynaryjne. Dodatkowo kierowcy nie mieli aktualnych wiz.

Transport został cofnięty w związku z tym do Polski, ciężarówka ze zwierzętami została zaś umieszczona na terminalu w Koroszczynie. Jeden z tygrysów zdechł.

W środę dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska poinformowała, że władze miasta zgodziły się na przyjęcie dziewięciu tygrysów w zoo w Poznaniu. Zwierzęta mają spędzić w stolicy Wielkopolski kilka dni, potem trafią do azylu w Hiszpanii dzięki pomocy holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt. Decyzję dotyczącą czasowego odebrania tygrysów opiekunom wydał – zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt – wójt gminy Terespol.

Sprawę transportu tygrysów bada Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej. Śledczy sprawdzają m.in. czy doszło do przestępstwa znęcania się nad zwierzętami.

Główny Inspektorat Weterynarii poinformował, że o fakcie przewożenia zwierząt bez wymaganej dokumentacji weterynaryjnej zostały powiadomione włoskie służby weterynaryjne oraz Ambasada Włoch w Warszawie. (PAP)

autor: Anna Jowsa