Co najmniej jedna osoba zginęła, a 14 zostało rannych w środę rano w wyniku dwóch eksplozji, do których doszło w pobliżu przystanków autobusowych w Jerozolimie; izraelska policja przypuszcza, że zamachów mogli dokonać palestyńscy bojownicy - powiadomiły agencje AFP, AP i Reuters.

Pierwszy wybuch miał miejsce na obrzeżach Jerozolimy, na przystanku, na którym w godzinach porannych zazwyczaj gromadzi się wiele osób w oczekiwaniu na dojazd do pracy. Drugą eksplozję odnotowano w dzielnicy Ramot, w północnej części miasta. Cztery osoby przewiezione do szpitali są w stanie ciężkim, w tym dwie w krytycznym - poinformowała AP.

Według wstępnych ustaleń izraelskiej policji przy obu przystankach autobusowych podłożone zostały ładunki wybuchowe. Zamachowcy celowo dokonali eksplozji w godzinach porannego szczytu komunikacyjnego, próbując doprowadzić do jak największej liczby ofiar. Policja wstrzymała ruch samochodowy na odcinku autostrady w pobliżu miejsca pierwszego z ataków.

"To była szalona eksplozja. Wszędzie zniszczenia, wszędzie widziałem ludzi z krwawiącymi ranami" - relacjonował z miejsca tragedii lekarz Josef Chaim Gabaj, cytowany przez radio izraelskiej armii.

Do zamachów w Jerozolimie doszło kilka godzin po śmierci 16-letniego Palestyńczyka w mieście Nablus na Zachodnim Brzegu Jordanu, czyli na kontrolowanym przez izraelski rząd terytorium zamieszkanym przez ludność arabską. Tylko w tym roku zginęło tam ponad 130 Palestyńczyków, odnotowano też 25 ofiar śmiertelnych po stronie Izraela. Biorąc pod uwagę ten bilans, można mówić o eskalacji izraelsko-palestyńskiego konfliktu, ponieważ 2022 rok jest pod tym względem najtragiczniejszy od 16 lat - poinformowała telewizja Al-Dżazira. (PAP)

szm/ akl/