W rozmowie telefonicznej prezydenci USA i Francji, Joe Biden i Emmanuel Macron, potwierdzili swoje "wsparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy" - poinformował w środę wieczorem czasu lokalnego Biały Dom.

Obaj przywódcy rozmawiali o skoordynowanych działaniach i konsekwencjach w przypadku rosyjskiego ataku na Ukrainę. Joe Biden ponownie zagroził Rosji "wysokimi kosztami gospodarczymi, jeśli zdecyduje się na wejście swych wojsk na Ukrainę". Biden i Macron dokonali także przeglądu "bieżącej koordynacji zarówno w dyplomacji, jak i w przygotowaniach do nałożenia na Rosję szybkich i surowych restrykcji ekonomicznych w przypadku dalszej inwazji na Ukrainę".

Pałac Elizejski poinformował, że rozmowa obu prezydentów trwała 45 minut. Agencje przypominają, że w ostatnich dniach Emmanuel Macron dwukrotnie rozmawiał telefonicznie z prezydentem Rosji. Na czwartek zaplanowano kolejne rozmowy prezydenta Francji z Władimirem Putinem i ukraińskim przywódcą Wołodymyrem Zełenskim.

PAH: Niemal 1,4 miliona mieszkańców Ukrainy zmuszonych do ucieczki z domu

Wewnątrz Ukrainy od ośmiu lat dochodzi do ruchów migracyjnych. Obecnie około 1,4 mln osób musiało opuścić swój dom z powodu konfliktu. Jeśli dojdzie do zaostrzenia sytuacji, takich osób przybędzie – powiedziała PAP Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej.

Krajewska w rozmowie z PAP podkreśliła, że konflikt na Ukrainie "często postrzegamy jako zamrożony, nie wiedząc, że w zasadzie codziennie dochodzi tam do ostrzałów, wypadków przez pozostawione miny i niewypały". Od 2014 roku wewnątrz kraju dochodzi do ruchów migracyjnych wewnątrz kraju. Około 1,4 mln osób to osoby wewnętrznie przemieszczone i zmuszone do ucieczki ze swojego domu. Ok. 300 tys. z nich potrzebuje pomocy humanitarnej. "Jeśli dojdzie do zaostrzenia konfliktu, to takich osób przybędzie, bo w strefie objętej wojną mieszka już teraz ponad 5 mln ludzi. Wielu z nich może zostać zmuszonych do bardzo trudnej decyzji: czy wyjechać ze swojej ojczyzny, czy stworzyć nowy dom w innej części kraju" – powiedziała.

W ocenie Joanny Szukały, koordynatorki misji PAH we wschodniej Ukrainie, od czasu aneksji Krymu w 2014 roku Ukraina bardzo się zmieniła. "Przede wszystkim zubożała wschodnia część kraju. Masowe bezrobocie, wyludnienie wielu wsi, o wiele gorszy dostęp do opieki medycznej i psychologicznej. Taka jest tragiczna codzienność Donbasu. Wielu osobom, które wciąż tam mieszkają, a to ponad pięć milionów ludzi, wydaje się, że świat o nich zapomniał" – powiedziała w rozmowie z PAP Szukała. Jak dodała, wiele rodzin zostało rozdzielonych przez wojnę "często w sposób dosłowny, bo kraj przecina długa na 420 kilometrów linia rozgraniczająca, przez którą można przejść tylko w pięciu miejscach, przez specjalne wyznaczone przejścia". "Przez pandemię te przejścia były okresowo lub stale zamknięte. Doprowadziło to do dramatycznych sytuacji, gdy osoby mieszkające na terenach niepodlegających władzy Kijowa nie mogły przekroczyć linii, by pobrać emeryturę, rentę, uzyskać środki do życia" – powiedziała. Obecnie z pięciu przejść działają dwa.

"W niektórych miejscowościach ostrzały zaczynają się niemal codziennie o godzinie 18, w innych każdy wie, że nie powinien zbliżać się do rzeki, której brzegi są zaminowane. Zdarzają się tragedie, w których giną całe rodziny, zwłaszcza po roztopach, gdy przesuwają się miny" – dodała i podkreśliła, że Ukraina to obecnie jeden z najbardziej zaminowanych obszarów na świecie. Zagrożenie dotyczy około 2 mln osób, w tym ponad 400 tys. dzieci. "Rodziny, z którymi rozmawiamy, najczęściej mówią o wzroście cen żywności i usług, problemach z uzyskaniem zatrudnienia, braku dostępu do dobrej opieki medycznej, do specjalistów. Niektóre domy zostały uszkodzone przez ostrzał, co szczególnie mocno odczuwają ich mieszkańcy podczas zimy" – powiedziała.