Brytyjski sąd zdecydował w poniedziałek, że założyciel demaskatorskiego portalu WikiLeaks Julian Assange nie może zostać wydany władzom USA ze względu na zły stan zdrowia i możliwość popełnienia przez niego samobójstwa.

Nie kończy to jeszcze sprawy ekstradycji, bo władze USA już poinformowały, że będą się odwoływać od tej decyzji. To oznacza, że 49-letni Assange nie zostanie na razie wypuszczony z londyńskiego więzienia Belmarsh, w którym przebywał w trakcie trwania procesu.

Władze USA zarzucają Assange'owi nielegalne zdobycie i ujawienie setek tysięcy tajnych dokumentów. Amerykańska prokuratura domaga się ekstradycji Australijczyka w związku z 18 zarzutami, które mu postawiła. Dotyczą one m.in. spiskowania z analityk wojskową Chelsea Manning (wówczas Bradleyem Manningiem) w celu włamania się do komputerów Pentagonu, a także publikacji w 2010 roku na WikiLeaks setek tysięcy wykradzionych w ten sposób dokumentów. Jak argumentowała amerykańska prokuratura, Assange naraził przez to na niebezpieczeństwo życie wielu ludzi. W przypadku ekstradycji Assange'owi groziłoby w USA do 175 lat więzienia.

Sędzia Vanessa Baraitser orzekła, że wprawdzie amerykańscy prokuratorzy przedstawili wystarczające dowody, które uzasadniałyby ekstradycję Assange'a w celu przeprowadzenia procesu w USA, ale kraj ten nie byłby w stanie powstrzymać go od próby odebrania sobie życia. Przedstawiając dowody na jego skłonność do zadawania sobie krzywdy i samobójcze myśli, powiedziała: "Ogólne wrażenie jest takie, że jest przygnębionym i czasami zdesperowanym człowiekiem, który boi się o swoją przyszłość".

"W obliczu niemal całkowitej izolacji, bez czynników ochronnych, które ograniczyły to ryzyko w HMP Belmarsh, jestem przekonana, że procedury opisane przez USA nie przeszkodzą panu Assange'owi w znalezieniu sposobu na popełnienie samobójstwa i z tego powodu zdecydowałam, że ekstradycja byłaby działaniem opresyjnym ze względu na szkody psychiczne i nakazuję jego zwolnienie" - oświadczyła Baraitser.

Wcześniej jednak wskazała, że działania Assange'a, który rekrutował innych hakerów, aby wykraść tajne dokumenty, wykraczały poza rolę dziennikarza śledczego, a gdyby miały one miejsce na terenie Anglii i Walii nie byłyby chronione ze względu na wolność wypowiedzi. Odrzuciła też argumenty, że decyzja o postawieniu zarzutów była motywowana przekonaniami politycznymi Assange'a, jak również twierdzenia obrony, że ława przysięgłych w USA składałaby się z urzędników rządowych lub osób powiązanych z administracją, a także twierdzenia, jakoby zeznania złożone przez Manning były wymuszone torturami. Nie zgodziła się też z argumentem, że ze względu na upływ czasu od zarzucanych Assange'owi czynów jego ekstradycja byłaby niesprawiedliwa bądź nadmiernie opresyjna.

Zwolennicy Assange'a uważają, że ujawniając tajne dokumenty demaskował przestępstwa popełniane przez amerykańskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie, działał on zatem jako dziennikarz śledczy i jego ekstradycja była niebezpiecznym precedensem ograniczającym wolność słowa w USA.