Kilku czołowych ministrów z rządu Donalda Tuska zdecydowało się zaledwie po kilku miesiącach porzucić swe rządowe fuchy i starać o wiele lepiej płatną pracę w Parlamencie Europejskim. Ze stanowisk odejść mają już w najbliższy piątek.

Porzucają rząd, ale dostaną odprawy. Całkiem duże pieniądze

Wolę startu w wyborach i pociągnięcia swych regionalnych list zgłosiło aż czterech ministrów z rządu Donalda Tuska: Bartłomiej Sienkiewicz, Borys Budka, Krzysztof Hetman i Marcin Kierwiński. Oprócz nich chęć na unijną karierę ma kilkoro wiceministrów. Zanim jednak w piątek oficjalnie dojdzie do rekonstrukcji rządu, wiadomo, jak wysoką odprawę dostaną ci politycy za tych kilka miesięcy rządowej pracy.

Odprawy dla ministrów wyraźnie reguluje ustawa o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, a to, ile dostaną, zależne jest od czasu, jaki spędzili w fotelu ministra.

  • jeżeli minister pełnił swoją funkcję nie dłużej niż 3 miesiące – to po dymisji dostanie jedynie równowartość miesięcznej pensji
  • gdy sprawował urząd dłużej niż przez trzy miesiące, ale nie przekroczył roku – wypłatę zapewnioną ma przez dwa miesiące od chwili odejścia z pracy
  • jeśli zaś pełnił funkcję dłużej niż przez rok – to jeszcze przez trzy miesiące od złożenia dymisji należy mu się pensja.

W przypadku odchodzących teraz z rządu polityków, którzy przygodę z gabinetem rozpoczęli w połowie grudnia 2023 r., kwota odpraw osiągnie równowartość dwóch pensji, a to oznacza, że każdy z nich zarobi dodatkowo jeszcze około 35 tys. zł brutto. Z pewnością pieniądz wystarczający, by przeżyć miesiąc kampanii do Europarlamentu.

Tak ministrowie zarobią w Parlamencie Europejskim

Ale to dopiero tam, czyli w Parlamencie Europejskim, czekają na nich prawdziwe kokosy, z którymi nawet równać nie mogą się zarobki polskich ministrów. Jeśli uda im się dostać do PE, to każdy z nich miesięcznie zarabiać będzie blisko 34 tys. zł netto. A to nie jeszcze nie koniec profitów. Miesięcznie otrzymają też ponad 21 tys. zł na pokrycie kosztów, czyli w teorii na prowadzenie biur poselskich.

Idący do PE polscy politycy będą mogli też za darmo dojechać do Brukseli pociągiem, lub polecieć samolotem, a jeśli wybiorą własny samochód, to dostaną zwrot kosztów tzw. kilometrówki. Gdy już dotrą na salę obrad i zasiądą do głosowań i debat, to za każdy dzień zgarną dietę w wysokości 1500 zł.