Lewica chce, by Sejm zajął się jej projektem zmian w Kodeksie karnym, który zakłada wykreślenie artykułu ws. znieważenia prezydenta RP. Z apelem w tej sprawie zwróciła się wiceszefowa klubu Beata Maciejewska w kontekście sprawy pisarza oskarżonego o znieważenie prezydenta Andrzeja Dudy.

Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Aleksandra Skrzyniarz poinformowała w poniedziałek, że "w połowie marca Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ skierowała do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Jakubowi Ż." - zarzucono mu "popełnienie czynu polegającego na publicznym znieważeniu 7 listopada ub.r. na profilu w serwisie społecznościowym Prezydenta RP, poprzez użycie wobec niego określenia powszechnie uznanego za obraźliwe".

"Znany pisarz Jakub Żulczyk ma stanąć przed sądem za to, że nazwał prezydenta Polski debilem. Grozi mu za to trzy lata więzienia" - powiedziała posłanka Maciejewska na konferencji prasowej zorganizowanej we wtorek przed Pałacem Prezydenckim.

"Prokuratura Ziobry zajmuje się pisarzem, amerykanistą, człowiekiem zainteresowanym polityką, który po tym jak prezydent (Andrzej) Duda nie pogratulował (prezydentowi USA, Joe) Bidenowi zwycięstwa w wyborach - tak, jak zrobiły to inne głowy państwa - ale powiedział, że gratuluje mu dobrej kampanii, dał wyraz swoim emocjom" - kontynuowała Maciejewska.

Posłanka przypomniała, że w czerwcu ub.r. Lewica złożyła projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który m.in. wykreśla art. 135 par. 2 mówiący, że "Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

W jej ocenie, "jest to bardzo nieprecyzyjne określenie i jest ono całkowicie niezgodne z obowiązującymi dzisiaj normami". Podkreśliła, że "politycy bardzo często są narażeni na krytykę, są bardzo często poddawani ocenie". "Jeśli panu Dudzie przeszkadza to, że ktoś nazywa go debilem, to powinien podać do sądu osobę, która to robi z innego artykułu - jest artykuł 212 (dot. zniesławienia - PAP), on obowiązuje wszystkich ludzi" - zaznaczyła wiceszefowa klubu Lewicy.

Maciejewska zaapelowała do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, by "w związku z zaistniałą sytuacją" wprowadziła ten projekt Lewicy pod obrady Sejmu. "Żebyśmy mogli przegłosować i pozbyć się z Kodeksu karnego tego właśnie zapisu" - powiedziała Maciejewska.

Sprawa przywołana przez posłankę Maciejewską dotyczy wpisu Dudy po wyborach prezydenckich w USA. "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA" - napisał wtedy prezydent.

"(...) nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak +nominacja przez Kolegium Elektorskie+. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA +obwieszczają+ agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - brzmiał cytowany w mediach wpis, który jest przedmiotem tej sprawy.

Prok. Skrzyniarz zaznaczyła, że śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. "Przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, złożył wyjaśnienia. Wskazał, że wypowiedź stanowiła krytyczną ocenę działań prezydenta" - dodała prokurator.

"W ocenie prokuratury użyte przez podejrzanego określenie jest obraźliwe. Niedopuszczalne jest uznanie użytego słowa za merytoryczną krytykę, akceptowalną w ramach konstytucyjnej wolności wypowiedzi" - oceniła prokuratura.

Oskarżony pisarz odniósł się w poniedziałek na swym profilu do informacji z prokuratury. "Nie zamierzam zachowywać się jak warszawska prokuratura i ustosunkowywać się teraz do tego, czy zarzuty są słuszne, czy nie. To sprawa między mną a moim adwokatem. O tym, czy przyznaję się do winy, czy nie, dowie się najpierw sąd, a dopiero potem media, i te zwykłe, i te społecznościowe" - napisał. Dodał także m.in., że podejrzewa, iż jest "pierwszym od bardzo dawna pisarzem w tym kraju, który stanie przed sądem za to, co napisał".

W ocenie szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, z pewnością odbędzie się w tej sprawie odpowiednie postępowanie sądu. "Nie przypuszczam, żeby ktoś posunął się do wyroku ciężkiego więzienia, ale jakieś zadośćuczynienie powinien autor tej obelgi ponieść" - stwierdził Terlecki we wtorek.