Operator siłowni jądrowej, firma Tepco, poinformowała, że w Fukuszimie ma miejsce kolejny wyciek radioaktywny - z elektrowni wydostaje się silnie napromieniowana woda. Aktualnie na miejscu trwa akcja ratunkowa, mająca na celu zabezpieczenie przeciekających zbiorników.
Profesor Mielczarski przyznaje w rozmowie z IAR, że wyciek radioaktywnej wody ma poważne konsekwencje. "Wyciek prawie trzystu ton radioaktywnej wody oznacza poważne skażenie środowiska" - dodaje.
Zdaniem eksperta istotnym problemem dla opinii publicznej i międzynarodowych ekspertów jest brak rzetelnych informacji o sytuacji w elektrowni. Jego zdaniem jest to świadome działanie operatora elektrowni i rządu Japonii. 'Nie wiemy co tam się naprawdę dzieje, dlatego nie powinniśmy wyciągać przedwczesnych wniosków" - zaznacza.
Profesor Mielczarski podkreśla, że nawet jeśli uda się opanować sytuację w siłowni jądrowej, to nie oznacza to końca problemów. "Skażenie środowiska jest bardzo duże, a promieniowanie zostanie w Fukuszimie przez dziesiątki tysięcy lat" - dodaje. Elektrownia atomowa w Fukuszimie została poważnie uszkodzona w wyniku trzęsienia ziemi i przejścia fali tsunami w marcu w 2011.