23 górników z Chile, którzy zostali uratowani w październiku po ponad dwóch miesiącach spędzonych pod ziemią, przyjechało do Izraela na zaproszenie tutejszego ministerstwa turystyki. Towarzyszą im żony i przyjaciółki.
"To wspaniałe być tutaj i móc podziękować Bogu za to, co dla nas zrobił" - powiedział jeden z ocalonych Jose Enriques. "Bóg użył tej strasznej katastrofy po to, by zjednoczyć cały świat w modlitwie" - mówił Enriques w czwartek podczas zwiedzania Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie.
"Wiara jest najważniejsza i to ona pozwoliła nam przeżyć i trzymać się razem" - wtórował mu 63-letni Mario Gomez.
Ojciec Fergus, gwardian franciszkanów z Bazyliki Grobu powiedział, że górnicy szczególnie głęboko przeżyli wizytę w tej świątyni, ponieważ identyfikowali losy Jezusa z własnymi przeżyciami. "Wydawało się, że są martwi, ale wrócili do życia" - powiedział.
Transmisję uwolnienia górników spod ziemi obejrzało ponad miliard ludzi
Transmisję uwolnienia górników spod ziemi obejrzało ponad miliard ludzi - było to jedno z najbardziej oglądanych wydarzeń w historii telewizji.
Przyjazd ocalonych do Ziemi Świętej również przykuwa wielką uwagę mediów. W bazylice wokół grupy chilijskich pielgrzymów i towarzyszących im osób tłoczyło się kilkakrotnie więcej dziennikarzy.
Goście odwiedzili m.in. Ścianę Płaczu, gdzie - tak jak to czynią wyznawcy judaizmu - umieszczali karteczki z intencjami. Nie mieli jednak ochoty na oglądanie tunelu pod Ścianą Płaczu. Rabin tego miejsca Szmuel Rabinowitz powiedział górnikom, że Żydzi z całego świata modlili się za ich ocalenie.
Na każdym kroku wizyta budzi emocje
Na każdym kroku wizyta budzi emocje. Ujawniły się one jeszcze przed podróżą, która wypadła sześć tygodni po tym, gdy rząd Chile - w ślad za kilkoma innymi krajami latynoskimi - ogłosił, że uznaje państwo palestyńskie. Chile ma najliczniejszą mniejszość palestyńską ze wszystkich państw południowoamerykańskich. Żyje tam 300 tys. Palestyńczyków, z czego większość to chrześcijanie.
Palestyńscy dyplomaci w Santiago skarżyli się tamtejszemu ministerstwu spraw zagranicznych, że chociaż górnicy odwiedzają też położone na terytoriach palestyńskich Betlejem i Ramallę, to ich wizyta nawet w chilijskich mediach jest określana wyłącznie jako podróż do Izraela.
Palestyńczycy podkreślają, że to oni powinni wystąpić w roli gospodarzy w obu wymienionych miastach. Ich zdaniem wizyta ma propagandowy charakter, a Izraelczycy robią wszystko, by gościom nie pokazać prześladowania Palestyńczyków. Zapoznają ich natomiast z martyrologią Żydów sprzed dziesięcioleci. W Izraelu, prócz miejsc kultu religijnego, górnicy zwiedzają bowiem instytut i muzeum holokaustu Yad Vashem. Zobaczą też m.in. Masadę - starożytną żydowską twierdzę, której obrońcy popełnili zbiorowe samobójstwo, nie chcąc się poddać Rzymianom - oraz Morze Martwe. Przyjmuje ich również prezydent Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Szimon Peres.
Wśród Izraelczyków podniosły się krytyka i głosy oburzenia
Wśród Izraelczyków także podniosły się krytyka i głosy oburzenia - m.in. "na marnowanie pieniędzy publicznych na finansowanie luksusowej wycieczki". Na forach internetowych pełno zgryźliwych komentarzy. W jednym z nich czytamy, że górnicy "powinni pojechać do Gazy - mogliby się podzielić swoją wiedzą na temat podziemnych tuneli" (tą drogą z Egiptu trafia przemyt do palestyńskiej enklawy objętej blokadą Izraela).
Jeden z komentatorów dziennika "Haarec" wziął w obronę przedsięwzięcie, mówiąc, że chłodne przyjęcie chilijskich gości jest przejawem cynizmu. Przyjechali bowiem "dobrzy ludzie, którzy całemu światu dali nadzieję i zachętę do odwagi i determinacji". Krytycy zaś, zazdrośni "o gościnę all inclusive", powinni raczej skierować swoją złość na uczestników innych rozlicznych podróży studyjnych finansowanych z pieniędzy podatników.
W felietonie czytamy, że górnicy z pewnością bardziej zasłużyli na luksus niż "darmozjady biorące udział w pozbawionych sensu konferencjach i przyjęciach". Padają przykłady Egiptu i Tunezji, gdzie "rewolucje zdarzyły się bez usypiających forów na temat "znaczenia demokracji", a może właśnie dlatego, że ich nie było". Chilijscy górnicy, chcąc nie chcąc, znaleźli się więc w samym centrum izraelskich podziałów i sporów politycznych.