Lech Kaczyński mówił o żonie - którą nazywał Marylą lub Marylką - że wnosiła w jego życie ciepło i poczucie bezpieczeństwa i że bez niej nie przetrwałby w trudnym świecie polityki.
Bezpośrednia, ciepła, otwarta, dowcipna i z dystansem do siebie - taka Maria Kaczyńska pozostała we wspomnieniach ludzi, którzy mieli okazję ją poznać. Pierwsza dama - w relacji znajomych - była też osobą, która potrafiła walczyć o swoje przekonania i bronić swych poglądów, ale zawsze tak, by nie urazić nikogo.
Maria Kaczyńska urodziła się w Machowie. Była córką Lidii i Czesława Mackiewiczów. Jej matka była nauczycielką, a ojciec leśniczym. Rodzina przybyła na teren dzisiejszej Polski z Wilna. Ojciec walczył w wileńskiej partyzantce, jeden z jego braci w szeregach Korpusu gen. Andersa pod Monte Cassino. Drugi brat zginął w Katyniu.
"Moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z leśniczówką w Nowej Brdzie. To niewielka osada w Borach Tucholskich. Moi rodzice, Lidia i Czesław Mackiewiczowie, byli repatriantami zza Buga. Na Wileńszczyźnie urodziłam się także ja i mój brat Konrad" - mówiła Maria Kaczyńska w zeszłym roku w wywiadzie prasowym dla miesięcznika "Pani".
"Często mówię, że zaczęłam swoje życie z opóźnieniem. Urodziłam się z wadą serca, dlatego rodzice bardzo się o mnie troszczyli. Byłam dzieckiem chowanym pod kloszem, nie mogłam bawić się na podwórku. W pewnym momencie byłam w kiepskim stanie, miewałam częste krwotoki. Zaprzyjaźniony lekarz zalecił zmianę klimatu, mama postanowiła zabrać mnie i brata na długie wakacje do Rabki. Po kilku miesiącach stwierdziła, że górskie powietrze nam służy i do Złotowa już nie wróciliśmy. Mama była silną kobietą, nie bała się zmian. Wynajęła pokój u górali, potem znalazła pracę wychowawczyni w sanatorium dla dzieci i tak zostaliśmy na stałe w Rabce" - wspominała w tym samym wywiadzie.
Szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące Maria Kaczyńska ukończyła w Rabce Zdroju.
Studiowała w Sopocie na Wydziale Transportu Morskiego Wyższej Szkoły Ekonomicznej (dzisiaj Uniwersytet Gdański), a po uzyskaniu dyplomu rozpoczęła pracę w Instytucie Morskim w pracowni badań koniunkturalnych, gdzie zajmowała się badaniami perspektyw rozwoju rynków frachtowych na Dalekim Wschodzie.
Swojego przyszłego męża Maria Kaczyńska poznała przez przyjaciółkę z Instytutu Morskiego. "To był styczeń 1976 roku. Pamiętam, że tego dnia było bardzo mroźno. Z Leszkiem od razu przypadliśmy sobie do gustu" - tak po latach, już jako żona prezydenta, wspominała pierwsze spotkanie.
"Trudno jest opowiedzieć, jak się rodzi miłość. Leszek był ciepły, troskliwy, miałam do niego zaufanie. Wiedziałam, że jeśli coś mi obiecał, to dotrzyma słowa. Imponował mi wiedzą, doskonale znał historię, tę prawdziwą wersję. Zdawałam sobie sprawę, że prawda jest inna niż to, czego uczono mnie w szkołach" - mówiła Maria Kaczyńska w jednym z wywiadów prasowych.
Lech Kaczyński wspomniał z kolei, że już po paru tygodniach od poznania czuł, że zna Marię bardzo dobrze. "Można powiedzieć, że byliśmy jak dwie połówki jednego owocu" - mówił.
Ślub odbył się w 1978 r.; Lech Kaczyński był wówczas asystentem na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. "Żałuję, że postanowiłem sobie: najpierw doktorat, potem ślub. To była dziecinada" - wspominał po latach Lech Kaczyński.
W 1980 r. urodziła się córka Marta. Po długim urlopie macierzyńskim i bezpłatnym Maria Kaczyńska nie wróciła już do pracy zawodowej. W latach 80. zajmowała się wychowaniem córki, tłumaczeniami z języka angielskiego i francuskiego, lekcjami oraz wspomaganiem męża w działalności opozycyjnej i podziemnej.
Małżonka prezydenta patronowała organizacjom charytatywnym. Obejmowała patronat nad wieloma akcjami dobroczynnymi. Wspierała środowiska artystyczne, kultywujące rodzimą kulturę i tradycję. Bardzo ważna dla niej - podawała na swoich stronach internetowych Kancelaria Prezydenta - była promocja Polski w świecie zmierzająca do eliminowania fałszywych, negatywnych stereotypów w ocenie państwa i Polaków.
Maria Kaczyńska interesowała się sztuką - teatrem, muzyką, baletem. Lubiła podróże, bo dzięki nim - podawała Kancelaria - poznawała życie i obyczaje innych narodów. Ceniła sobie życie rodzinne. Bardzo lubiła spędzać czas ze swoimi wnuczkami: Ewą i Martyną. Mówiła po angielsku i francusku, znała też język hiszpański i rosyjski.
W imieniu prezydenta uczestniczyła w wielu uroczystościach międzynarodowych. W lutym 2006 r. podjęła w Pałacu Prezydenckim księżniczkę Annę. W listopadzie 2006 r. została matką chrzestną pierwszego polskiego samolotu myśliwskiego typu F-16 "Jastrząb".
W maju 2007 r. wraz z Ludmiłą Putin otworzyła Dom Polski w Sankt Petersburgu, a w czerwcu 2007 r. podejmowała w Helu małżonkę prezydenta Georga W. Busha - Laurę Bush.
"Lubię ludzi. Zawsze byliśmy otoczeni gronem przyjaciół i pałac nie odgradza nas od ludzi" - mówiła prezydentowa w jednym z wywiadów prasowych.
Maria Kaczyńska często zajmowała jednoznaczne stanowisko w sprawach światopoglądowych; nierzadko odmienne niż prezentowane przez zaplecze polityczne jej męża.
W 2007 r. prezydentowa podpisała się pod apelem do posłów o niezmienianie przepisu konstytucji dotyczącego ochrony życia. Z pomysłem takiego pisma wyszła Monika Olejnik na spotkaniu z dziennikarkami w Pałacu Prezydenckim. W późniejszych wypowiedziach dla mediów Maria Kaczyńska zastrzegała jednak, że jest przeciwnikiem aborcji na życzenie.
Pierwsza dama popierała in vitro, ale - jak mówiła - państwa nie stać na finansowanie tych zabiegów. Prezydentowa miała również jednoznaczną opinię na temat Doliny Rospudy - opowiadała się za jej zachowaniem w nienaruszonym stanie.
Żona prezydenta interesowała się muzyką, mówił o tym m.in. marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który wspomniał, że wielokrotnie spotykał Marię Kaczyńską na koncertach. Media informowały, że sama grała na pianinie.
"Podoba mi się, jak śpiewa Krystyna Janda. Chodzę, jeśli tylko mam czas, do jej teatru. Z wielkich polskiej muzyki słucham Ewy Demarczyk, Czesława Niemena, Sławy Przybylskiej. Ostatnio często puszczam sobie Marylę Rodowicz +Jest cudnie+. Często przy śniadaniu słucham muzyki klasycznej w programie II Polskiego Radia, żeby od rana nie denerwować się wiadomościami. (...) Nie jestem rapowiczką. Wolę ballady Cohena, Chrisa Rei. +Road to Hell+, +Blue Cafe+ - to piosenki, których słuchamy razem z mężem. On też bardzo lubi Alicję Majewską. +Być kobietą, być kobietą+ - bywa, że sama to sobie nucę..." - tak o swoich muzycznych upodobaniach prezydentowa opowiadała tygodnikowi "Wprost".
W jednym z ostatnich wywiadów Maria Kaczyński mówiła, że bycie prezydentową zmieniło jej życie. "Mimo ceny, jaką musiałam zapłacić, nie żałuję tych lat. Miałam przecież do zrobienia tyle ciekawych, pożytecznych spraw - oceniła. "Jaką mam radę dla mojej następczyni? Postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Być sobą, nie zmieniać się pod wpływem urzędu. Ja w każdym razie zawsze byłam sobą - powiedziała.
O ponad trzydziestu latach swojego związku z Lechem Kaczyński w innym z wywiadów, udzielonym z mężem, w styczniu tego roku mówiła: "bo my się, proszę pani, uzupełniamy. Mąż jest słabszy w sprawach technicznych...". "O nie! Żarówkę potrafię wkręcić!" - oponował prezydent. "Ale poważnie mówiąc, to Maryla wnosiła w moje życie ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Jako mężczyzna bardzo tego potrzebowałem. Szczególnie w czasie stanu wojennego. Świat polityki jest światem trudnym. Nie przetrwałbym tego bez żony" - dodał prezydent.
W tym samym wywiadzie Maria Kaczyńska, pytana, czy boi się przemijania, powiedziała: "Ja nie myślę o tym. Żyję chwilą, cieszę się tym, co jest teraz. Nie analizuję przeszłości, nie wybiegam w przód. Utkwił mi w pamięci fragment wpisu do mego pamiętnika: +Idź przez życie śmiało, miej wesołą minkę, łap szczęście za nogi i duś jak cytrynkę+".
Za kilkanaście dni zakwitną kremowo-żółte tulipany "Maria Kaczyńska". Pierwsza dama zgodziła się na nadanie takiego imienia tulipanom ze słynnej holenderskiej hodowli przed dwoma laty.
Oficjalna uroczystość nadania kwiatom imienia Marii Kaczyńskiej miała miejsce w 2008 roku. Małżonka prezydenta przyznała wówczas, że czuje się "bardzo wzruszona i wyróżniona" tym, że "tak piękny tulipan" nosi jej imię. "Bardzo lubię kwiaty, a tulipany szczególnie" - podkreślała. W jej ocenie odmiana, której nadano jej imię, "trochę przypominała róże".
"Mój mąż najczęściej kupuje mi róże, tradycyjny ogromny bukiet róż dostaję na każdą uroczystość - na rocznicę ślubu, urodziny czy imieniny (...) Tulipany raczej dostaję wiosną" - mówiła wtedy dziennikarzom Maria Kaczyńska.
Żona prezydenta była osobą niezwykłą i potrafiącą w wyjątkowy sposób porozumiewać się ze wszystkimi. Wszystko, czym się kierowała, płynęło z głębi niej samej - tak prezydentową wspominała Lena Dąbkowska-Cichocka, posłanka PiS i bliska współpracownica Lecha Kaczyńskiego.
"Przede wszystkim starała się pomagać ludziom. Wlewała w nich dobro, nadzieję i wszystkie pozytywne uczucia, jakie można sobie wyobrazić. Życzliwość, spokój i uspokojenie" - mówiła Dąbkowska-Cichocka.
Dodała, że Maria Kaczyńska - poprzez swoją otwartość i wrażliwość - umiała w niezwykły sposób komunikować się ze wszystkimi. "Od małych dzieci, które wspierała w najróżniejszych sprawach, poprzez pokolenie młodzieży, a skończywszy na najstarszych ludziach i kombatantach, którzy ją kochali i niezwykle cenili" - zaznaczyła.
Według Dąbkowskiej-Cichockiej żona prezydenta była też osobą bardzo dowcipną i z dużym dystansem do siebie. "Potrafiła w cudowny sposób śmiać się z siebie, potrafiła opowiadać wspaniałe historie o swoim mężu. Myślę, że wnosiła nową jakość do polityki - zarówno kiedy wspierała swojego męża, prezydenta Rzeczypospolitej, jak i wtedy, kiedy sama podejmowała polityczne decyzje. Potrafiła walczyć i uzasadnić swoje wybory, poglądy i przekonania" - mówiła.
"Poświęciła się pracy charytatywnej i rodzinie, była wspaniałą mamą i babcią. Była wspaniałym człowiekiem dla tych rzesz ludzi, którzy ją znali, i tych, którzy spotkali się z nią tylko przelotnie - podkreślała Dąbkowska-Cichocka.
"Zawsze uśmiechnięta, wyczuwała nastrój rozmówcy. Kiedy się z nią rozmawiało miało się wrażenie, że zna się ją od lat. Była bardzo bezpośrednia. W czasie spotkań, rozmów, skracała dystans, który często towarzyszy osobom piastującym ważne funkcje. Nie poddała się do końca protokołowi dyplomatycznemu, jaki ją obowiązywał. Zawsze była sobą i nie miała z tego powodu żadnych kompleksów" - tak o Marii Kaczyńskiej mówiła inna posłanka PiS Jolanta Szczypińska.
Choć - jak podkreślała - Maria Kaczyńska miała własne zdanie w różnych sprawach, to wyrażała je w taki w sposób, by nikogo nie urazić.(PAP)