Tysiące policjantów przyjadą do Warszawy, by protestować. Jaką sumę budżet jest im winny i jak zamierza ten dług zlikwidować?
Zalegamy z wypłatą tzw. świadczeń dodatkowych. Dziś ta suma zobowiązań wymagalnych wynosi 87 mln zł. To najczęściej pieniądze za dojazdy do pracy, brak mieszkań czy urlopy. Ostatnie wypowiedzi ministra finansów świadczą jednak o tym, że jest olbrzymia szansa na wypłatę tych pieniędzy jeszcze przed końcem roku.
Jak powstał ten dług?
W grudniu 2008 roku nie dostaliśmy zasilenia z budżetu państwa. Nagle stanęliśmy przed perspektywą braku pieniędzy (ok. 350 mln zł), co wymusiło na nas racjonalizację kosztów. Wraz ze swoimi zastępcami zdecydowałem o przyjęciu priorytetów. Po pierwsze, zapewnienie bezpieczeństwa Polakom na tym samym poziomie, co w 2008 roku. Zatem nie mogło brakować pieniędzy na pensje wraz z podwyżką dla policjantów, nagrodę roczną, "mundurówkę", koszty bieżące funkcjonowania komend i komisariatów, czy benzynę do radiowozów. W tym roku przejechały blisko 350 mln km., czyli tyle samo co w 2008 r.
Czyli świadomie przestaliście wypłacać policjantom dodatkowe świadczenia?
Nie przestaliśmy płacić. Proszę nie zapominać, że przecież z przewidzianych na ten rok 530 mln zł zobowiązań pozapłacowych, do tej pory wypłaciliśmy ponad 390 mln zł. Liczymy, że teraz uda się spłacić resztę. Cały czas negocjujemy z ministrem finansów. Jednak wszystko zależy od tego, czy będą pieniądze w budżecie.
Policjanci mówią, że poszukiwanie oszczędności momentami zmienia się w absurd: nie można gotować wody, jak najdłużej należy pracować przy dziennym świetle, brakuje papieru i tuszu do drukarek.
Wydaje mi się, że to jest powielanie informacji, które nie mają i nie powinny mieć miejsca. Powtarzam - nie interesują mnie pozorne oszczędności, a takie zakazy są bzdurą. Oszczędzać można zdroworozsądkowo.
Poważną oszczędność miało przynieść zapowiadane odchudzenie komendy głównej policji, która dziś liczy około 3 tysięcy etatów. Co się udało zrobić?
Jesteśmy po pierwszym etapie wewnętrznego audytu. Każdy z dyrektorów miał przeanalizować zadania jakie stoją przed jego biurem i liczbę etatów, która jest mu niezbędna. Niestety, nie wszyscy potraktowali to poważnie. Czeka ich więc zewnętrzny audyt. Ostatecznie myślę, że odchudzimy się o około 10 - 15 procent. Wszystkie te etaty trafią na pierwszą linię: do komend rejonowych.
Czytaj więcej: Dziennik.pl