Lider eurosceptycznej Partii Brexitu Nigel Farage zapowiedział w niedzielę, że nie wystartuje osobiście w zaplanowanych na 12 grudnia wyborach do brytyjskiego parlamentu, będzie jednak wspierał w kampanii wszystkich 600 kandydatów swojego ugrupowania.

"Mocno się zastanawiałem nad tym, jak najlepiej przysłużyć się sprawie brexitu. Czy znajdując okręg i próbując się dostać się do parlamentu, czy też lepiej przysłużę się sprawie przemierzając całą długość i szerokość Wielkiej Brytanii, aby wspierać 600 kandydatów, i zdecydowałem, że ta ostatnia wersja jest właściwa" - powiedział Farage w rozmowie z BBC.

Wyraził też opinię, że porozumienie z Unią Europejską uzgodnione w połowie października przez premiera Borisa Johnsona, jest "w praktyce gorsze niż pozostanie w UE".

W piątek Farage wezwał szefa rządu, by odrzucił umowę z UE i zawarł pakt na rzecz wyjścia z UE, grożąc, że w przeciwnym razie Partia Brexitu wystawi w wyborach kandydatów we wszystkich okręgach, co może poważnie utrudnić konserwatystom zwycięstwo w grudniowych wyborach.

"Gdyby Boris Johnson chciał prawdziwego brexitu, nie musielibyśmy walczyć z nim w tych wyborach. Jeśli Boris jest zdecydowany trzymać się tego nowego traktatu UE, to nie jest to brexit" - powiedział.

Farage siedmiokrotnie bez powodzenia startował w wyborach do Izby Gmin z ramienia swojego poprzedniego ugrupowania, Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Pięciokrotnie natomiast został wybrany - po raz ostatni w maju tego roku - do Parlamentu Europejskiego. (W głosowaniu do Izby Gmin obowiązuje ordynacja większościowa, która promuje duże partie, zaś w wyborach europejskich proporcjonalna, łatwiejsza dla mniejszych partii.)

Według sondaży przeprowadzonych już po decyzji o rozpisaniu na 12 grudnia przedterminowych wyborów, na Partię Brexitu zamierza głosować między 7 a 13 proc. wyborców. Jednak z racji wspomnianej ordynacji, może ona uzyskać w najlepszym razie co najwyżej kilka mandatów. Rozproszenie głosów wyborców popierających wyjście z UE pomiędzy Partię Brexitu a rządzących konserwatystów może jednak spowodować, że ci drudzy nie wygrają.