Za dwa miesiące w stolicy Węgier wyląduje samolot z papieżem Franciszkiem. To druga wizyta głowy Kościoła na Węgrzech w ciągu dwóch lat. Już jest ona komunikowana jako sukces węgierskiego podejścia do wojny, czyli domagania się pokoju za wszelką cenę.

Papież przyleci na Węgry 28 kwietnia i pozostanie tam do 30 kwietnia. Ostatni raz gościł w Budapeszcie w czasie Kongresu Eucharystycznego w 2021 r. Spekulowano wówczas, że będzie unikał spotkania z premierem Viktorem Orbánem i ówczesnym prezydentem Jánosem Áderem, co miało być jasnym sygnałem, że Franciszek nie toleruje polityki Węgier wobec migrantów. Ostatecznie do spotkania doszło, ale wizyta była krótka i interpretowano ją jako wyraz niechęci papieża wobec Orbána.

Warto też pamiętać, że przed kilku laty poglądy papieża na kwestie migracji w węgierskich mediach prorządowych zestawiano z poglądami George'a Sorosa, czyli sztandarowej persony non grata na Węgrzech, który miał chcieć ściągnąć do Europy nawet milion migrantów.

Jednak po tych uszczypliwościach wobec papieża Franciszka nie ma już śladu.

Wizyta

Zapowiedź wizyty papieża w Budapeszcie wzbudza emocje. Tomasz Terlikowski, publicysta, autor książki „Czy konserwatyzm ma przyszłość?”, komentując tę informację, napisał w mediach społecznościowych:

Miałem okazję rozmawiać z Tomaszem Terlikowskim, który powiedział mi, że podejście papieża do wojny jest dowodem na to, iż nie udało się nam jako regionowi przekonać Globalnego Południa do naszego spojrzenia na wojnę. - Papież, Argentyńczyk, funkcjonuje wciąż w rzeczywistości, w której całą odpowiedzialność za to co złe, ponoszą Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

Propokojowy papież Franciszek

Według sondażu, który w czerwcu został przeprowadzony przez sympatyzujący z rządem ośrodek Nézőpont Intézet, papież jest uznawany za najbardziej propokojowego. Jako taką jego postawę określiło 83 proc. respondentów. Na drugim miejscu sytuował się Viktor Orbán – 78 proc.

W mediach od razu pisano, że Orbán, według Węgrów, jest orędownikiem pokoju. Z kolei najbardziej antypokojowo mieli być nastawieni prezydenci Ukrainy i USA. W ostatnim czasie w węgierskiej narracji dominującym staje się pojęcie pokoju za wszelką cenę. Według tej narracji najważniejsze jest zawieszenie broni i rozpoczęcie rozmów pokojowych – bez stawiania wstępnych warunków. Kwestie terytorialne stają się wtórne.

Według badań IPSOS (The World’s Response To The War In Ukraine) zaledwie 21 proc. Węgrów popiera przekazywanie broni Ukrainie, 85 proc. respondentów uważa, że ich państwo powinno unikać zaangażowania militarnego w wojnę. 59 proc. Węgrów zgadza się z twierdzeniem: „moje państwo powinno wspierać suwerenność innego państwa, gdy to zostaje zaatakowane przez inne”. 60 proc. respondentów z Węgier jest zdania (więcej jest tylko w Indiach – 62 proc.), że to, co dzieje się na Ukrainie nie jest naszą sprawą – a jedynie ponad co trzeci respondent z Węgier (37 proc.) uważa, że trzeba kontynuować wsparcie dla Ukrainy do momentu, w którym Rosja opuści zajęte terytoria.

Węgierska propaganda w formie

Czego dowodzi to badanie? Przede wszystkim tego, że węgierska propaganda działa w sposób skuteczny. Utwierdza Węgrów w przekonaniu, że postępują właściwie. Na stronach DGP cytowaliśmy już Viktora Orbána, który mówił o tym, że węgierskie postrzeganie wojny w świecie pozaeuroatlantyckim jest dominującym. Od wczoraj węgierska delegacja przebywa z wizytą w Kairze. Orbán w czasie spotkania z prezydentem Egiptu Abd al-Fattah as-Sisim, podkreślał, że Egipt, jak i Węgry stoją po stronie pokoju.

Papież w świecie wielobiegunowym

"Świat wielobiegunowy, porozumienie także z dyktatorami (którzy z perspektywy chrześcijan gwarantowali bezpieczeństwo, którego nie byli w stanie zagwarantować politycy Zachodu), a także próba dialogu z islamem, postrzegane jest jako droga obecnej polityki Kościoła" - pisał na łamach Deon.pl przed rokiem Tomasz Terlikowski.

Papież będąc przedstawicielem Globalnego Południa staje się jednocześnie czynnikiem legitymizującym podejście samych Węgier.

Dlaczego wizyta nie odbywa się w Polsce? Na to pytanie nie ma logicznej wypowiedzi.

Tegoroczna wizyta Franciszka przypomina bardziej wizytę głowy państwa niż duchownego. Papież prosto z lotniska uda się na spotkanie z prezydentem Węgier, a następnie z Viktorem Orbánem. Droga nie będzie daleka, bowiem gmachy dzieli (od strony Dunaju) niski płotek. Dopiero po części politycznej rozpocznie się uroczystość o wymiarze duchowym. Jej zwieńczeniem ma być msza na placu Kossutha przed gmachem parlamentu. To o tyle zaskakujące, że ostatnim razem eucharystię celebrowano na placu Bohaterów, który jest o wiele większy. Dlaczego spotkanie z wiernymi ma odbywać się na tle budynku parlamentu? Nie ma na to logicznej odpowiedzi. Z pewnością wizyta papieża zostanie pokazana w mediach i wykorzystana do przekazania, że podobny sposób myślenia jak Węgrzy, mają dostojnicy kościelni.

W ostatnim czasie nastąpiło wzmożenie kontaktów z różnymi wyznaniami. W Egipcie Orbán spotkał się z imamem. Nie ma wątpliwości, że także w historii wizyty papieża na Węgrzech chodzi o szukanie sprzymierzeńca dla tezy o potrzebie „ratowania życia ludzkiego” i budowania duchowego frontu na rzecz pokoju. Warto pamiętać, że orędownikami zaproszenia papieża są politycy Fideszu, w większości protestanci. W przemówieniu w czasie inauguracyjnej sesji parlamentu Orbán wskazywał, że wojna jest czymś złym i dla Ukrainy, i dla Rosji, i świata. Nie wprowadził żadnego rozróżnienia, niejako na równi stawiając rosyjskie i ukraińskie ofiary.

Otwartym pozostaje pytanie, czy papież w ogóle zbliży się do granicy Ukrainy, czy o walczącym państwie wspomni. Mógłby to zrobić w centrum dla uchodźców w pobliżu granicy węgiersko-ukraińskiej granicy w Záhony bądź Beregsurány. Chyba, że będzie dalej utrzymywał pozycję niezaangażowaną, nie potępiając działań Rosji z terenu państwa, w którego sąsiedztwie toczy się wojna.