Żadna z pięciu obwinionych osób nie przyznała się w piątek przed suwalskim sądem rejonowym do zarzutu zakłócenia wystawy o generale Władysławie Andersie. Sąd rozpoczął przesłuchania świadków.

W ocenie policji, obwinieni naruszyli przepisy kodeksu wykroczeń mówiące o naruszeniu porządku w miejscu publicznym "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem". Grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.

Żadna z tych osób w piątek przed sądem nie przyznała się zarzutów. Jedna odmówiła składania wyjaśnień. Pozostałe opisywały przebieg zdarzeń z 4 marca, gdy w Archiwum Państwowym w Suwałkach była otwierana wystawa pt. "Armia Skazańców", z udziałem córki generała Andersa - Anny Marii Anders, ówczesnej kandydatki PiS na senatora, oraz szefów MSWiA.

Otwarcie zostało zakłócone przez grupę osób, które protestowały przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej w takim miejscu. Doszło do utarczek słownych.

Obwinieni przyznali, że są działaczami Komitetu Obrony Demokracji. Mówili, że nie wywołali żadnego zamieszania, byli za to słownie atakowani przez - jak to określili - zwolenników PiS obecnych na sali. Wyrażali też zdziwienie, że wśród obwinionych o zakłócanie otwarcia wystawy nie ma tych osób.

Sąd Rejonowy w Suwałkach rozpoczął przesłuchania świadków, o których wnioskuje policja; pierwszym był dyrektor miejscowego Archiwum Państwowego. Obrońca obwinionych ma również swoje wnioski dowodowe, ale nie wyklucza, w zależności od przebiegu rozprawy, ich wycofania.