Po zamachach w Charkowie prezydent Poroszenko obiecuje ostrą odpowiedź, a w mieście toczy się operacja antyterrorystyczna. W wyniku eksplozji ładunku wybuchowego w czasie przygotowań do marszu pamięci ofiar Majdanu i wojny na wschodzie zginęły od 2 do 4 osób, ponad 10 zostało rannych.

Doradca ministra spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko poinformował, że zamach był doskonale zaplanowany. Ładunek wybuchowy został umieszczony wcześniej w zwałach śniegu. Został zdetonowany drogą radiową. Służba Bezpieczeństwa zatrzymała 4 osoby, które mogą odpowiadać za przygotowanie eksplozji.

Doradca szefa tej instytucji Markijan Łubkiwski poinformował, że w Charkowie planowano na niedzielę kilka zamachów, które przygotowywali terroryści z ugrupowania „Charkowscy partyzanci”. Jednemu udało się zapobiec. Chcieli oni ostrzelać z przenośnej wyrzutni rakiet Trzmiel klub, w którym często spotykają się żołnierze i wolontariusze im pomagający, a także centrum handlowe. Zatrzymani twierdzą, że broń otrzymali w Biełgorodzie w Rosji.

Kierujący Radą Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandr Turczynow powiedział, że materiały zebrane w czasie śledztwa świadczą o tym, że za zamachami na wschodzie stoi Rosja. Poinformował też, że w Charkowie prowadzona jest operacja antyterrorystyczna mająca na celu rozbicie grup zamachowców.