W Charkowie dziś żałoba po wczorajszym zamachu terrorystycznym, do którego doszło podczas formowania się kolumny marszu pamięci ofiar Majdanu i wojny na wschodzie. Według danych resortu spraw wewnętrznych Ukrainy, zginęły dwie osoby. Inne źródła mówią na nawet o 4 ofiarach. 10 osób zostało rannych.

Ładunek wybuchowy umieszczono wcześniej w zaspie. Został zdetonowany drogą radiową. Służba Bezpieczeństwa zatrzymała 4 osoby, które mogą odpowiadać za przygotowanie eksplozji. Wszczęto tez śledztwo z paragrafu "akt terrorystyczny".

Jak poinformowano na stronie internetowej charkowskiej Rady Miejskiej, flagi na budynkach urzędowych zostaną dziś opuszczone do połowy masztu, odwołano imprezy rozrywkowe. O 13.00 czasu miejscowego w całym mieście zaplanowano minutę ciszy w hołdzie ofiarom.

Według służb bezpieczeństwa, w Charkowie planowano na niedzielę kilka zamachów, które przygotowywali terroryści z ugrupowania "Charkowscy partyzanci". Jednemu udało się zapobiec. Chcieli oni ostrzelać z przenośnej wyrzutni rakiet Trzmiel klub, w którym często spotykają się żołnierze i wolontariusze im pomagający, a także centrum handlowe. Zatrzymani twierdzą, że broń otrzymali w Biełgorodzie w Rosji.

Kierujący Radą Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandr Turczynow powiedział, że materiały zebrane w czasie śledztwa świadczą o tym, że za zamachami na wschodzie stoi Rosja. Poinformował też, że w Charkowie prowadzona jest operacja antyterrorystyczna mająca na celu rozbicie grup zamachowców.