Podejrzani o przeprowadzenie ataku w Charkowie otrzymali broń oraz instrukcje w Rosji. Tak twierdzi doradca szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Markijan Łubkiwski. SBU zatrzymała 4 osoby podejrzane o przygotowanie zamachu, w którym zginęły według różnych danych 2 lub 3 osoby, a ponad 10 zostało rannych.

Markijan Łubkiwski poinformował, że podejrzani to Ukraińcy, którzy "zostali przeszkoleni i otrzymali broń w Biełgorodzie na terenie Rosji". Eksplozja miała miejsce podczas przygotowań do pokojowej demonstracji. Jej uczestnicy mieli upamiętnić zabitych w czasie Majdanu oraz żołnierzy, którzy zginęli na wojnie.

Do wybuchu doszło, gdy uczestnicy ustawiali się w kolumny mające wyruszyć sprzed Pałacu Sportu na plac Konstytucji w centrum Charkowa. Atak został zakwalifikowany jako terrorystyczny.

W położonym na wschodzie Charkowie regularnie dochodzi do wybuchów. Ładunki podkładane są przed komisjami uzupełnień, a także lokalami, gdzie zbierana jest pomoc dla żołnierzy. W zeszłym roku, wiosną, w mieście odbywały się separatystyczne mityngi. Władze zadziałały jednak zdecydowanie pacyfikując niezgodne z prawem działania separatystów, między innymi siłą wyrzucając ich z rady obwodowej.