W czwartek głosowanie nad wotum nieufności wobec Komisji Europejskiej. Jej szef, Jean-Claude Juncker znowu będzie się tłumaczył przed europosłami. Powodem jest ujawniona afera podatkowa w Luksemburgu.

Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie wykazało, że kiedy premierem był Jean-Claude Juncker ponad 300 międzynarodowych koncernów podpisało umowy z władzami i płaciło bardzo niskie podatki. Koncerny osiągały zyski, unijne kraje traciły miliardy.

Nie minął miesiąc od rozpoczęcia pracy przez nową Komisję Europejską, a już jest wniosek o wotum nieufności. Nienajlepszy to start dla Komisji, która miała dać powiew świeżości. Jean-Claude Juncker początkowo unikał mediów i nie chciał komentować wyników dziennikarskiego śledztwa. W końcu jednak kilkanaście dni temu wystąpił publicznie i powiedział, że ponosi odpowiedzialność za to co działo się w Luksemburgu, kiedy był premierem. Ale przygotował też linię obrony.

"Tego typu praktyki istnieją w 22 państwach Unii Europejskiej, to nie jest specyfika luksemburska" - mówił Jean-Claude Juncker. Można więc wnioskować, że władze pozostałych krajów też mają coś na sumieniu. Wyjściem z sytuacji - jak podkreślał szef Komisji - jest większa harmonizacja unijnych przepisów w tej dziedzinie. Te tłumaczenia nie przekonały eurosceptyków, którzy nadal domagają się odwołania Komisji. Ich wniosek, głosowany w czwartek, ma jednak małe szanse powodzenia, bo murem za Junckerem staną chadecy - największa frakcja w Europarlamencie, z której wywodzi się nowy szef Komisji. Dołączą do nich zapewne socjaliści i liberałowie, a to wystarczy do odrzucenia wniosku.