W wywiadzie dla Radia ZET Seremet stwierdził, że o rozmowę poprosił sam redaktor Wróblewski.
Seremet w czasie spotkania miał potwierdzić, że podczas oględzin i badań wraku Tu -154 narzędzia pomiarowe wykorzystywane przez biegłych wykazały obecność materiałów wysokoenergetycznych, podobnych do materiałów wybuchowych. Jednak, jak zapewnił Radio ZET prokurator generalny, w czasie rozmowy z Wróblewskim podkreślił, że z tego powodu nie można wyciągać żadnych wniosków, a zwłaszcza takich, iż "użyto takich materiałów w samolocie".
Seremet potwierdził w Radiu ZET, że prosił "Rzeczpospolitą" o przełożenie publikacji, aby prokuratura mogła odnieść się do tekstu. "Redaktor Wróblewski mówił, że przychodzi do mnie powodowany racją stanu i taki tekst przygotowują. Więc poprosiłem o powstrzymanie się z publikacją do czasu umożliwienia prokuraturze odniesienia się do tego tekstu. Po to, żeby uniknąć tego, co się wydarzyło. Odniosłem wrażenie, że redaktor, wychodząc ode mnie, przyjął moją propozycję. Byłem daleki od wpływania na podjęcie decyzji przez redakcję" - powiedział Seremet. Dodał, że do pewnego stopnia czuje się więc zmanipulowany przez redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i w przyszłości będzie podchodził do swoich rozmówców z większą dozą nieufności.
Premier wiedział o sprawie
"Tak, informowałem o tej sprawie premiera Tuska" - przyznał Seremet w radiu ZET. "Już 2 października mieliśmy spotkanie z premierem, na którym przedstawiłem właśnie to, o czym mówię. Chciałem zapobiec skutkom, z jakimi mieliśmy do czynienia. (...) O tym wiedziało kilkanaście osób. Niestety, jest pewną przypadłością naszego życia publicznego, że pewne rzeczy w dyskrecji nie pozostają zbyt długo" - stwierdził Seremet.
Dlaczego więc Kancelaria Premiera była zaskoczona publikacją "Rzeczpospolitej"? "Ani ja, ani pan premier nie mieliśmy pojęcia o publikacji. Uprzedzałem o tych właśnie faktach, mając na uwadze relacje międzynarodowe. Nie znam źródeł przecieku" - powiedział prokurator generalny w Radiu ZET.
Co wiedziała prokuratura wojskowa?
Seremet przyznał też, że o tym, iż "Rzeczpospolita" tekst opublikuje, wiedział już przed północą, dlatego kontaktował się wcześniej z prokuraturą wojskową. "Dzień przed publikacją "Rz" byłem w kontakcie z pułkownikiem Szelągiem i poleciłem mu przygotowanie rano komunikatu. I właśnie rano prokuratorzy przystąpili do pracy z udziałem biegłych. Bez nich nie byliby w stanie wygenerować komunikatu, który opierałby się o wiedzę specjalistyczną" - zapwenił Seremet, odpierając spekulację, że specjalnie przez kilka godzin prokuratura milczała w tej sprawie.
"Naciskałem, żeby to zrobić jak najszybciej. To była tylko kwestia techniczna" - zaznaczył Seremet w Radiu ZET.