Prawo i Sprawiedliwość oraz Porozumienie przygotowały rozwiązanie, które zagwarantuje Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach - oświadczyli Jarosław Kaczyński oraz Jarosław Gowin w przesłanym PAP wspólnym komunikacie.

"W związku z odrzuceniem przez opozycję wszystkich konstruktywnych propozycji umożliwiających przeprowadzenie tegorocznych wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym, partie Prawo i Sprawiedliwość oraz Porozumienie Jarosława Gowina przygotowały rozwiązanie, które zagwarantuje Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prezesów PiS i Porozumienia.

"Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" - dodano.

"Wybory przeprowadzone przez Państwową Komisję Wyborczą, w trosce o bezpieczeństwo Polaków, ze względu na sytuację epidemiczną, odbędą się w trybie korespondencyjnym. Porozumienie Jarosława Gowina zobowiązuje się do poparcia ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r., a jednocześnie przedstawi, w uzgodnieniu z Prawem i Sprawiedliwością, propozycje jej nowelizacji" - głosi treść wspólnego oświadczenia.

Co to oznacza w praktyce?

10 maja wybory "odbędą się" jedynie formalnie, choć oczywiście nie będzie możliwości praktycznego oddania głosu. Po tym jak nie dojdzie do wyborów, Sąd Najwyższy uzna je za nieważne właśnie dlatego, że się nie odbyły. W ciągu 14 dni Marszałek Sejmu ogłosi nowy termin wyborów, które powinny się odbyć w ciągu 60 dni, co oznacza, że przypadną zapewne w połowie lipca.

Na antenie radia TOK FM na gorąco skomentował to rozwiązanie prof. Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji UW: - Politycy zobowiązani do organizacji wyborów rozkładają właśnie ręce. Nie zorganizowali ich w terminie.

Profesor Matczak opisuje jak będzie wyglądać procedura: - Jest ona opisana w Konstytucji. Jeśli SN stwierdzi nieważność wyborów (swoją drogą to ciekawe, że już PiS i Porozumienie wiedzą co powie SN), to jest to sytuacja analogiczna do opróżnienia urzędu przez prezydenta. W ciągu 14 dni Marszałek Sejmu stwierdzi nieważność wyborów i ogłosi nowe, które muszą się odbyć w ciągu 60 dni.

Jak dodaje prof. Matczak, trzeba pamiętać, by wykorzystać te 60 dni choćby po to, by były konstytucyjne, by znowu nie przypominały tylko głosowania. Mimo że kalendarz wyborczy pozwalałby na przyspieszenie, to dobrze, by tym razem ten proces wyborczy wybrzmiał.

"Jarosław Kaczyński do spółki z Jarosławem Gowinem i całą Zjednoczoną Prawicą po raz kolejny zakpili sobie z polskiego społeczeństwa i instytucji wyborów, klucząc zamiast skorzystać z konstytucyjnego rozwiązania - wprowadzenia stanu klęski żywiołowej" - to z kolei komentarz szefa Klubu Lewicy, Krzysztofa Gawkowskiego.

Według niego treść wspólnego oświadczenia Kaczyńskiego i lidera Porozumienia "pokazuje, że gra Jarosława Gowina była od początku tylko i wyłącznie nacelowana na to, by się ze swoim patronem Jarosławem Kaczyńskim dogadać". "Nie chodziło o obronę demokracji, bo ostatecznie PiS ją depcze" - zaznaczył.

"Zwycięzcą tego całego sporu jest jednak Lewica, bo ani razu nie usiadła do stołu z Jarosławem Gowinem" - oświadczył Gawkowski.

Sawicki ocenił w rozmowie z PAP, że od początku Gowin był "dogadany" z Kaczyńskim. "A to oświadczenie jest potwierdzeniem tego, że od samego początku grali w jednej drużynie" - podkreślił poseł PSL.

Jego zdaniem rozmowy Gowina z opozycją ws. wyborów prezydenckich były realizowaniem zadania wyznaczonego przez prezesa PiS. "Miał on zająć opozycję, media i opinię publiczną dyskusją o wyborach, a nie o problemach związanych z koronawirusem czy gospodarką" - stwierdził Sawicki.

Zdaniem posła ludowców, Marka Sawickiego, od początku Gowin był "dogadany" z Kaczyńskim. "A to oświadczenie jest potwierdzeniem tego, że od samego początku grali w jednej drużynie". Jego zdaniem rozmowy Gowina z opozycją ws. wyborów prezydenckich były realizowaniem zadania wyznaczonego przez prezesa PiS. "Miał on zająć opozycję, media i opinię publiczną dyskusją o wyborach, a nie o problemach związanych z koronawirusem czy gospodarką" - stwierdził Sawicki. "Wybory prezydenckie w maju są niemożliwe do przeprowadzenia. "I oczywiście orzekł to szef PKW, więc mają otwartą drogę do tego, żeby pani marszałek Sejmu wyznaczyła nowy termin wyborów prezydenckich" - zaznaczył Sawicki.