Francuska policja poinformowała w środę rano, że 109 osób trafiło poprzedniego dnia do aresztu podczas 1-majowej demonstracji w Paryżu. Zakapturzeni osobnicy tłukli kamieniami wystawy i rzucali butelkami z benzyną w policjantów, którzy użyli armatek wodnych.

Nazajutrz po starciach w stolicy francuski minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb zapowiedział w telewizji France 2, że podczas następnych protestów na ulicach będą "jeszcze liczniejsze siły porządku w celu całkowitego oddzielenia demonstrantów od tych, którzy chcą jedynie niszczyć".

Kolejne demonstracje są planowane we Francji jeszcze w tym tygodniu i mają być wyrazem sprzeciwu wobec reform gospodarczych prezydenta Emmanuela Macrona.

Szef MSW bronił sposobu działania policji podczas 1-majowej demonstracji przed krytyką ze strony polityków opozycji, zarzucających jej niedostateczną reakcję na wydarzenia.

Prefekt paryskiej policji Michel Delpuech, pytany przez France Inter, sprecyzował, że łącznie przesłuchano 283 osoby.

Według policji w kilkunastotysięczny tłum demonstrantów wmieszało się na paryskich ulicach ok. 1200 osób z lewackich ugrupowań anarchistycznych, stosujących tzw. taktykę czarnego bloku - manifestowania w czarnym ubraniu i maskowaniu się, by utrudnić identyfikację. Wcześniej w mediach społecznościowych pojawiło się wezwanie do urządzenia we wtorek w Paryżu "dnia w piekle". Anarchiści niszczyli kamieniami wystawy, podpalali samochody, ciskali kamieniami w policjantów.

Prezydent Macron, który przebywa z wizytą w Australii, potępił zajścia w Paryżu. (PAP)