Prezydent Izraela Reuwen Riwlin powierzył we wtorek dotychczasowemu premierowi Benjaminowi Netanjahu misję stworzenia nowego rządu po marcowych wyborach. Jak stwierdził, nie była to łatwa decyzja ze względu na toczące się przeciwko politykowi procesy korupcyjne.

Jak powiedział prezydent, ogłaszając swoją decyzję, po konsultacjach z liderami wszystkich partii w Knesecie doszedł do wniosku, że żaden z przywódców nie ma realistycznej szansy na sformowanie większościowej koalicji i najchętniej decyzję w tej sprawie oddałby parlamentowi, jednak nie pozwala mu na to prawo.

"Podjąłem decyzję na podstawie liczby rekomendacji [członków Knesetu], która wskazuje, że Benjamin Netanjahu ma odrobinę większą szansę stworzenia rządu" - oznajmił Riwlin.

Głowa państwa dodała, że choć ma świadomość opinii - "podzielanej przez wielu" - że nie powinno się desygnować na premiera osoby, wobec której postawiono zarzuty karne, doszedł do wniosku że prawo na to pozwala, a urząd prezydenta "nie jest substytutem dla legislatury i sądownictwa".

Partia Likud, której przewodzi Netanjahu zdobyła w marcowych wyborach największą liczbę mandatów - 30 na 120 miejsc w Knesecie - lecz może mieć problemy z utworzeniem koalicji w 13-partyjnym parlamencie. Ale równie trudne zadanie miałby szef największej partii opozycyjnej Jesz Atid, Jair Lapid, który musiałby połączyć skrajnie różne ugrupowania, by uzyskać większość.

Premier ma sześć tygodni na stworzenie nowej koalicji. Jeśli mu się to nie uda, nowego premiera może wybrać Kneset, lub ponownie rozpisane zostaną wybory.

Jednocześnie w poniedziałek wznowiony został proces w najpoważniejszej z trzech spraw toczących się przeciwko Netanjahu. Premier oskarżony jest o promowanie regulacji korzystnych dla firmy telekomunikacyjnej Bezeq w zamian za pozytywne przedstawianie go na łamach portalu Walla, którego właścicielem jest firma. W poniedziałek przed sądem zeznawał były szef portalu, który opisywał naciski czynione ze strony szefów koncernu.

Netanjahu potępił proces, twierdząc że "tak wygląda próba zamachu stanu".