"Żarty się skończyły" - zaznaczyła Krzywonos-Strycharska i podkreśliła, że ponieważ sama ma siedem córek i wnuczki, nie wyobraża sobie, żeby " moje dziecko czy moja wnuczka urodzi dziecko niepełnosprawne, które będzie leżało, a ona nigdy nie usłyszy od niego "mamo". Mało tego - nigdy nie będzie wiedziała, czy to dziecko boli cokolwiek czy też nie, bo ono nie będzie w stanie wyrazić swojej opinii na ten temat."
I dodała, że ponieważ pracuje dla ludzi, wie, jak ciężko jest matkom, które wychowują dzieci, z którymi nie mają kontaktu. "Sama nigdy nie usunęłabym ciąży, (...) ale te rzeczy, które w tej chwili się dzieją, jeśli mówimy o aborcji, jeśli mówimy o in vitro, o wolności kobiet - to jest bardzo ważne. Nie uważam, że ktoś mógłby za mnie, za moje dzieci, wnuki podejmować decyzje w tej sprawie, bo od tego jest małżeństwo, które podjęło się powiększyć rodzinę. Nikt nie ma prawa za nas podejmować decyzji" - powiedziała Krzywonos-Strycharska.