Nawet jeśli okaże się, że winnym zamieszania na Stadionie Narodowym w dniu meczu Polska-Anglia jest szef NCS Robert Wojtaś, to i tak nie poniesie żadnych konsekwencji - wynika to z jego kontraktu. Za błędy prezesa Narodowego Centrum Sportu odpowiada wyłącznie spółka, a więc Skarb Państwa - pisze Rzeczpospolita.

Umowy Wojtasia i jego zastępcy Janusza Kubickiego samoistnie wygasną pod koniec grudnia tego roku. Nawet gdyby premier uznał winę zarządu NCS za skandal z przesunięciem meczu Polska-Anglia i menedżera zdymisjonował, dla Roberta Wojtasia i jego kieszeni nie ma to praktycznie żadnego znaczenia. Kontrakt podpisany w 2008 r. gwarantuje mu nieodwołalność, a rozwiązanie umowy (np. gdyby podał się do dymisji) – pełnię praw nabytych m.in. do miesięcznej odprawy i premii.

Wojtaś ma tak skonstruowaną umowę, że nie odpowiada osobiście także za roszczenia (spada to na Skarb Państwa). A np. PZPN za nierozegrany wtorkowy mecz domaga się miliona złotych.

Wczoraj w Ministerstwie Sportu i NCS zakończyła się kontrola zlecona przez premiera. – W najbliższą środę wnioski zostaną zaprezentowane publicznie – poinformowało „Rz" Centrum Informacyjne Rządu.