Festiwal pozorów – tak w skrócie można by nazwać dzień inauguracji nowego Sejmu. Emocji nie wzbudziły nawet ataki na nową marszałek Sejmu Ewę Kopacz za niejasne zachowanie po katastrofie smoleńskiej. Posłowie jak nikt inny wiedzą, że władza jest dziś gdzie indziej – w kancelarii premiera.
To tam zapadają istotne decyzje w sprawach kluczowych dla państwa.
To nie Sejm będzie walczył o stabilność polskiej waluty, nie on obniży deficyt finansów publicznych czy zaplanuje reformę emerytalną. To rola rządu. Podobno premier jego skład ma już w głowie, ale miesiąc po wygranych wyborach nadal jest to tajemnicą.
Tymczasem to właśnie na prezentację tych planów oraz osób, które zostaną wyznaczone do ich realizacji, czekają dziś inwestorzy i agencje ratingowe. Przedstawienie wiarygodnych instrumentów do poprawy polskich finansów może wprowadzić nas na europejskie salony stabilności. Brak takiego planu spowoduje, że możemy spaść do niższej ligi, w której obsługa długu kosztuje więcej. Za taki scenariusz zapłacą obywatele, nie rząd. Tak dzieje się dziś w Grecji czy we Włoszech.
Z tej perspektywy szkoda czasu i energii na szukanie dostatecznie niewygodnej posady dla Grzegorza Schetyny. Przed premierem stoją większe wyzwania.