W ubiegłym roku PIP nałożyła na pracodawców mandaty na rekordową sumę. To oznacza, że prawa pracowników wciąż są łamane. Pracodawcy zasłaniają się tym, że przepisy ciągle się zmieniają i są bardzo skomplikowane.
Wartość mandatów nałożonych w 2024 r. za nieprzestrzeganie prawa pracy wyniosła 23,3 mln zł, czyli o 5,4 proc. więcej niż w roku poprzednim. Mandaty otrzymało 15,9 tys. pracodawców, czyli o 4 proc. więcej niż w 2023 r. – wynika ze wstępnych danych PIP przygotowanych dla DGP.
Wzrost nastąpił również, jeśli chodzi o środki wychowawcze zastosowane względem pracodawców. Inspektorzy nałożyli ponad 8,5 tys. takich sankcji – o 6,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak wynika z danych PIP, taka sytuacja to konsekwencja większej liczby ujawnionych wykroczeń. Podstawą do wymierzenia mandatów w 2024 r. stało się bowiem 37,69 tys. wykroczeń. W 2023 r. inspektorzy ujawnili ich 35,77 tys.
Rober Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan, zauważa jednak, że wzrost wartości mandatów nie jest już tak skokowy, jak w latach poprzednich. Do tego dynamika w zakresie środków wychowawczych jest większa niż w przypadku wystawionych mandatów. To może świadczyć o zmianie podejścia inspektorów do karania pracodawców w razie ujawnionych nieprawidłowości, ale też o tym, że są one coraz mniejszej wagi. Szczególnie że jednocześnie, jak podkreślają eksperci, w ubiegłym roku odnotowano też spadek liczby wniosków do sądów ze strony PIP o nałożenie kary grzywny.
– Pracodawcy z kolei mierzą się ze zmieniającą się i coraz dłuższą listą obowiązków do spełnienia w zakresie prawa pracy. Do tego dochodzi coraz większa złożoność przepisów. To z kolei wpływa na to, że wciąż dochodzi do nieprzestrzegania zasad – dodaje Robert Lisicki.
– Duże problemy mają zwłaszcza mniejsze firmy, które zaczynają się już gubić w gąszczu przepisów. Trzeba jednak zauważyć, że do obchodzenia prawa zmusza też sytuacja gospodarcza, w tym rosnące koszty działalności oraz coroczne podwyżki płacy minimalnej – mówi właściciel firmy działającej w branży transportu drogowego towarów.
Coraz mniej inspektorów
Z kolei według Piotra Bocianowskiego, adwokata z Forum Ekspertów Ad Rem, wpływ na wzrost wartości kar może mieć zastosowanie przez inspektorów wyższych mandatów, w celu ukrócenia praktyki naruszania prawa przez pracodawców. Obecnie górna granica wynosi 2 tys. zł. Tymczasem, jak wynika z danych PIP za poprzednie lata, wartość mandatów z reguły wynosiła średnio nieco ponad 1 tys. zł. Eksperci zwracają też uwagę, że dziś inspektorzy inspekcji pracy mogą karać za większy zakres wykroczeń.
Spadek liczby składanych przez PIP wniosków do sądów o nałożenie kary grzywny niekoniecznie świadczy o tym, że mniej jest poważnych naruszeń, a więc że sytuacja jest lepsza.
– To fakt, że jedynie w najpoważniejszych sprawach PIP kieruje do sądu wnioski o ukaranie z uwagi na odmowę przyjęcia mandatu. Chodzi m.in. o naruszanie przepisów bhp skutkujące wypadkami w pracy. Jednocześnie postępowania w sądzie z wniosku o ukaranie są długotrwałe i wymagają dużego zaangażowania inspektorów, m.in. konieczności stawiennictwa w sądzie. PIP ma trudność z angażowaniem się w tego typu skomplikowane postępowania sądowe – tłumaczy Piotr Bocianowski.
Dodaje, że spowodowane jest to głównie ograniczoną liczbą inspektorów PIP. Od kilkunastu lat postępuje proces osłabiania PIP, a jednocześnie nakładane są na nią dodatkowe zadania. Stan zatrudnienia w krótkim okresie zmniejszył się z 1,8 tys. inspektorów do 1,5 tys. A kontrolują oni warunki zatrudnienia ponad 15 mln osób pracujących w Polsce.
– Trudno oczekiwać zatem, że zwiększenie wysokości kar poprawi sytuację. Bez wsparcia PIP inspektorzy nie będą w stanie ich skutecznie egzekwować – podkreśla Bocianowski.
Zmiany na lepsze czy na gorsze?
Kary, podobnie jak w latach ubiegłych, nakładano głównie za naruszanie przepisów bhp i niewypłacanie wynagrodzenia. Wpisuje się to w trwającą debatę na temat wysokości kar za wykroczenia przeciwko prawom pracownika. W tym tygodniu Sejm przyjął poprawki do art. 281–283 kodeksu pracy, które znacznie podwyższają kary za łamanie prawa pracy. Za zawarcie umowy cywilnoprawnej zamiast umowy o pracę będzie grozić już nie do 30 tys. zł, ale do 50 tys. zł kary. Z kolei za wypłacanie „pod stołem” wynagrodzenia przedsiębiorca musi liczyć się z karą do 55 tys. zł, czyli o 10 tys. zł większą niż obecnie. Do 60 tys. zł, czyli o 15 tys. zł, wzrośnie też maksymalna kara za niewypłacanie przez co najmniej trzy miesiące wynagrodzenia za pracę.
Mateusz Rzemek, rzecznik prasowy w Głównym Inspektoracie Pracy, potwierdza, że podwyższenie kar wcale nie musi się przełożyć na wyższą wartość kar nałożonych na pracodawców w tym roku. – Liczba kontroli spada. W tym roku jest ich przewidzianych 55 tys. wobec 60 tys. w 2024 r. – zaznacza i dodaje, że kontrole mają być bardziej celowane, czyli przeprowadzane tam, gdzie jest ryzyko naruszania praw pracowników.
– Dlatego planowane jest połączenie systemów ZUS i administracji skarbowej z PIP, by lepiej typować firmy do kontroli. Planowane jest zastosowanie do tego sztucznej inteligencji – wyjaśnia Mateusz Rzemek.
Z kolei Robert Lisicki zauważa, że w proponowanych nowych rozwiązaniach ustala się 3 tys. zł jako minimalną wysokość kary grzywny. Obecnie to jest 1 tys. zł.
– Sejm wyeliminował w ten sposób możliwość nakładania grzywien w postaci mandatu, których wysokość w przepisach dotyczących wykroczeń jest ograniczona do 2 tys. zł. Wprowadzone przez Sejm podwyższenie kar wpłynie zatem na zwiększenie liczby wniosków do sądów o nałożenie kary grzywny, a tym samym wyższe wartości samych kar – zauważa Robert Lisicki. ©℗