Autorem artykułu jest Piotr Ostrowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych i wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego

Państwowa Inspekcja Pracy jest organem powołanym do sprawowania nadzoru i kontroli przestrzegania prawa pracy, w szczególności przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, a także przepisów dotyczących legalności zatrudnienia i innej pracy zarobkowej. Dla tysięcy pracowników w Polsce niejednokrotnie jest jedynym ratunkiem w sytuacji, gdy ich pracodawcy nie przestrzegają obowiązujących w Polsce przepisów. Dlatego tak ważne jest, aby była to instytucja sprawna, dobrze finansowana; aby doskonale przygotowani inspektorzy mieli w ręku skuteczne narzędzia.

Państwowa Inspekcja Pracy jest ważna także dla pracodawców. Przyczyna się do eliminacji nieuczciwej konkurencji oraz prewencyjnie – poprzez projekty edukacyjne i szkoleniowe – pomaga odnaleźć się w gąszczu przepisów. Warto przypomnieć, że potrzebę wzmocnienia Państwowej Inspekcji Pracy dostrzegła także Koalicja 15 października, w umowę koalicyjnej podkreślając: „Widząc potrzebę wsparcia 16 milionów pracowników dofinansujemy Państwową Inspekcje Pracy by efektywnie broniła ich praw”. Zatem wszyscy chcą innej, lepszej Państwowej Inspekcji Pracy. Nic się w tej sprawie jednak nie dzieje. Gdzie tkwi problem?

Prace nad reformą PIP

Prace nad reformą blokuje Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który w maju 2024 roku zapowiedział powołanie zespołu ds. reformy PIP, a przyspieszenie prac na listopadowym posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego. Mijają kolejne miesiące i wciąż stoimy w miejscu. Szymon Hołownia nie wywiązał się z danego słowa. Nie mamy ani zespołu, ani tym bardziej nawet zarysu reformy. I pewnie z obawy o utratę głosu przedsiębiorców do wyborów prezydenckich takiego zespołu nie powoła.

Wielu czytelników zada sobie w tym miejscu pytanie, dlaczego przywołuję Marszałka Sejmu? Być może będzie to zaskoczeniem, ale Państwowa Inspekcja Pracy w Polsce nie podlega rządowi, a Sejmowi. Głównego Inspektora Pracy powołuje i odwołuje Marszałek Sejmu. Jesteśmy pod tym względem europejskim ewenementem. Takie rozwiązanie, oprócz Polski, występuje tylko w jednym kraju UE – w Grecji. I przyznajmy to szczerze: oba kraje Polska i Grecja nie należą do tych, gdzie przestrzeganie prawa pracy jest na najwyższym poziomie. W pozostałych, krajowe odpowiedniki Państwowej Inspekcji Pracy podlegają rządowi. W Polsce mamy zatem ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej, które odpowiada m.in. za prawo pracy, ministerstwo finansów, które ma głos decydujący w kwestii budżetu PIP i Sejm, któremu PIP podlega. Trudno o lepszą receptę na chaos, przesuwanie odpowiedzialności i brak zmian. Marszałek Sejmu nie ma skutecznych narzędzi i wpływu na budżet, a rząd od lat może wygodnie twierdzić, że kontrola przestrzegania prawa pracy to sprawa inspekcji pracy a nie rządu. I w kontekście tej nieracjonalnej konstrukcji, każdy wydaje się mieć rację. Na braku decyzyjności tracą jednak pracownicy.

Zmiany w KPO a reforma inspekcji pracy

Z ostatnich doniesień jak i przyjętego przez Radę Ministrów Addendum do kamienia milowego wynika, że rząd stracił cierpliwość do oczekiwania na reformę, którą przeprowadzi Marszałek Sejmu i planuje samodzielnie taką przeprowadzić. W „Addendum do III rewizji Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia odporności” wskazano na nowe działania, czyli wzmocnienie kompetencji PIP.

Jak podkreślono: „Reforma służąca wzmocnieniu Państwowej Inspekcji Pracy umożliwi znacznie sprawniejsze eliminowanie nieprawidłowości związanych ze stosowaniem umów cywilnoprawnych w sytuacjach noszących znamiona stosunku pracy. Obecnie możliwość ustalenia istnienia stosunku pracy ma tylko sąd, a procedura w tym zakresie trwa 2-3 lata. Towarzyszyć temu będzie wzmocnienie potencjału PIP do realizacji tych zadań”. To oznacza, że Państwowa Inspekcja Pracy będzie mogła samodzielnie przekształcać umowy cywilnoprawne w umowy o pracę na podstawie wydanej decyzji. Teraz nie ma takich uprawnień.

Sama Państwowa Inspekcja Pracy oczekuje takiej zmiany i jasno to komunikuje. Rzecznik Głównego Inspektora Pracy podkreśla, że o wspomniane narzędzia, czyli możliwość wydania decyzji w kontekście ustalenia stosunku pracy, zabiegano już od kilku miesięcy. To również część kompleksowej reformy, na którą czeka PIP.

Państwowa Inspekcja Pracy przygotowuje projekt innej nowelizacji, przewidujący m.in. wyposażenie inspektora pracy w prawo do ustalania istnienia stosunku pracy w miejsce kontraktu cywilnoprawnego na mocy decyzji. Proponowane w nim zmiany zyskają powszechny charakter i znajdą zastosowanie do nadużywania kontraktów cywilnoprawnych w sytuacjach, gdy ewidentnie chodzi o zatrudnienie pracownicze – mówił Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną. Ta zmiana zostanie wprowadzona dzięki dopisaniu jej do wspomnianego kamienia milowego. Jednocześnie prace nad deregulacjami w Ministerstwie Rozwoju i Technologii mają dotknąć także uprawnień kontrolnych PIP, co stoi w sprzeczności z treścią artykułu 16 i 17 ratyfikowanej przez Polskę Konwencji nr 81 Międzynarodowej Organizacji Pracy. Czy Marszałek Sejmu nad tym panuje? Obawiam się, że niestety nie.

Wydaje się, że nadszedł czas, aby przeciąć ten gordyjski węzeł i ustanowić podległość Państwowej Inspekcji Pracy względem rządu, a ściślej ministra właściwego do spraw pracy. Jest to zresztą zgodne z duchem wspomnianej powyżej Konwencji nr 81 Międzynarodowej Organizacji Pracy, gdzie wskazuje się, że „inspekcja pracy będzie podlegała nadzorowi i kontroli władzy centralnej”. Samemu Głównemu Inspektorowi Pracy należy zapewnić niezależność poprzez wprowadzenie kadencyjności. By Państwowa Inspekcja Pracy właściwie broniła praw pracowników należy ją gruntownie zreformować. Zapewnić jej stałe finansowanie prorozwojowe, cyberbezpieczeństwo, przyznać dodatkowe uprawnienia. Nie wierzę, że uda się to Marszałkowi Sejmu, ktokolwiek by nim nie był. A Polska i pracownicy w Polsce zasługują na sprawną, aktywną i nowoczesną Państwową Inspekcję Pracy.