Tak doniesienia tygodnika "Do Rzeczy" komentuje rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Według biznesmena, ABW i CBA otrzymały od niego informacje o procederze nagrywania rozmów, ale służby nie zareagowały.

Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała w radiowej Trójce, że wcześniej Marek Falenta twierdził, że o podsłuchach dowiedział się z "Wprost".

- Pan Marek Falenta wtedy, kiedy ukazały się nagrania w gazecie, powiedział, że dowiedział się o nich wtedy, kiedy się ukazały - mówiła rzecznik rządu.

Marek Falenta jest biznesmenem z branży węglowej podejrzanym o udział w aferze podsłuchowej. Twierdzi, że funkcjonariusze ABW otrzymali polecenie niezajmowania się sprawą, natomiast oficer CBA przekazał stosowny raport do Warszawy.

Na korzyść biznesmena mają świadczyć maile zabezpieczone przez śledczych. Jego zdaniem postanowiono zatuszować sprawę, bo dotyczyła najważniejszych polityków Platformy Obywatelskiej.

"Do Rzeczy" twierdzi, że wśród nagranych są również Donald Tusk oraz jego syn, a jedna z rozmów miała dotyczyć afery Amber Gold.

Służby specjalne dementują doniesienia Falenty. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński nazwał wyznania biznesmena "wierutnymi bzdurami", z kolei ABW "kłamstwem". Prokuratura w ogóle odmówiła komentarza w tej sprawie.