Wszczęto śledztwo w sprawie wypadku na przejeździe kolejowym w Kozerkach na Mazowszu. Zginęła w nim kobieta, a jej dwie córki zostały ciężko ranne. Dróżnik nie usłyszał jeszcze zarzutów.

Jak wyjaśnia prokurator Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dróżnik podaje nieco inną wersję niż pozostali świadkowie, dlatego stan faktyczny sprawy nie jest jeszcze do końca ustalony. Dróżnik zeznał, że nie dotarł do niego sygnał o zbliżającym się pociągu, wobec czego podjął decyzję o otworzeniu szlabanu.

Zgromadzony materiał dowodowy, w ocenie prokuratury, nie pozwala jeszcze na postawienie zarzutów. Nie wyklucza to - jak podkreśla prokurator Nowak - że zarzuty będą postawione po uzupełnieniu materiału. Prokurator wyjaśnia, że ewentualna kwalifikacja zarzutów dla dróżnika to spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Do zdarzenia doszło wczoraj o 7:30 na strzeżonym przejeździe kolejowym w okolicach Grodziska Mazowieckiego. Kierująca peugeotem kobieta wjechała na przejazd przy otwartych zaporach. Uderzył w nią pociąg osobowy relacji Warszawa-Żyrardów. Następnie samochód został zepchnięty na sąsiedni tor, po którym jechał pociąg pospieszny relacji Łódź-Warszawa. Kierująca pojazdem mimo reanimacji zmarła na miejscu. Dwie dziewczynki - w wieku 2 i 9 lat - zostały ciężko ranne.