Dwie dymisje oraz zawiadomienie do prokuratora generalnego - to efekty zewnętrznej kontroli przeprowadzonej w Kancelarii Prezydenta dot. pracy urzędników Lecha Kaczyńskiego w związku ze sprawą ułaskawienia Adama S. Kontrola wykazała brak czterech oficjalnych dokumentów.

Poinformował o tym na środowej konferencji prasowej prezydencki minister Krzysztof Łaszkiewicz.

Poinformował o tym na środowej konferencji prasowej prezydencki minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz.

W wyniku kontroli - jak podaje Kancelaria Prezydenta - powstało podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu albo utracie trzech notatek oraz pisemnego stanowiska pracownika mówiącego o podstawach do ułaskawienia Adama S. adresowanych do ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia.

"Szef Kancelarii Prezydenta (Jacek Michałowski) zgodnie z przepisami ma obowiązek i wystąpi do prokuratora o zbadanie (tej) sprawy" - podkreślił Łaszkiewicz. Jak dodał, nastąpi to w najbliższym czasie.

Brakuje kilku notatek

Minister poinformował, że analiza trybu postępowania z dokumentami dotyczącymi ułaskawienia Adama S. i ich obiegu ujawniła braki i nieprawidłowości w znacznym stopniu. Zaznaczył, że brakuje kilku notatek. "Wiadomo o nich z systemu komputerowego, że zostały utworzone" - podkreślił. Dodał jednocześnie, że tych dokumentów "de facto nie ma".

Łaszkiewicz poinformował, że w tej chwili jest zatwierdzony przez szefa Kancelarii Prezydenta "specjalny regulamin, który wyraźnie określa tryb postępowania z dokumentami", tak by można było w każdym przypadku ustalić, gdzie one po kolei trafiają, zanim znajdą się na biurku prezydenta Bronisława Komorowskiego.

W związku ze sprawą Adama S. na swoich stanowiskach nie pracują już w Kancelarii Prezydenta dyrektor i wicedyrektor Biura Obywatelstwa i Prawa Łaski. Łaszkiewicz poinformował, że dyrektor Biura został odwołany ze swojej funkcji i przesunięty na niższe stanowisko w innym biurze, natomiast jego zastępca sam złożył rezygnację z pracy.

Minister tłumaczył również, że trudno jest w ramach kontroli ocenić, na którym etapie dokumenty zaginęły i czy trafiły one do prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed podjęciem przez niego decyzji o ułaskawieniu Adama S.



"Nie ma żadnej pewności, czy te dokumenty trafiły na biurko prezydenta"

"Nie ma żadnej pewności, czy te dokumenty trafiły na biurko prezydenta. Tego się nie dało ustalić. My jako Kancelaria Prezydenta nie mamy możliwości przesłuchiwania pracowników, którzy kiedyś pracowali w Kancelarii. Może to zrobić jedynie prokurator" - zaznaczył Łaszkiewicz.

Powiedział też, że "maksymalna liczba osób", które mogły mieć dostęp do dokumentów, to "pięć, sześć", a ostatnią osobą, która miała z nimi kontakt, był ówczesny prezydencki minister odpowiedzialny za sprawy prawne Andrzej Duda. Jak dodał, pracownik, który wytworzył te pisma oświadczył, że zostały one podpisane i trafiły do właściwego ministra. A czy minister je przekazał do prezydenta, to już nie wiadomo - dodał Łaszkiewicz.

Poinformował też, że minister Duda nie był, w ramach audytu, pytany o ułaskawienie Adama S. Według niego prawo przesłuchania w tej sprawie mają jedynie organy ścigania i to one zdecydują, kogo będą chciały wezwać.

Minister podkreślił, że medialne doniesienia w sprawie ułaskawienia Adama S. były "na tyle niepokojące", że szef Kancelarii Prezydenta zarządził kontrolę dokumentacji Kancelarii Prezydenta, którą przeprowadził emerytowany sędzia Sądu Najwyższego - specjalista od prawa karnego. Minister nie chciał ujawnić nazwiska tego sędziego. Media pisały m.in., że Adam S., z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki - założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego.

"Kontrola nie dotyczyła samego faktu ułaskawienia Adama S."

Łaszkiewicz zaznaczył, że kontrola nie dotyczyła samego faktu ułaskawienia Adama S., gdyż to było tylko i wyłącznie prerogatywą ówczesnego prezydenta i na ten temat nie możemy dyskutować. "Czym innym jest przygotowanie stosownej dokumentacji, która trafia na biurko prezydenta" - podkreślił Łaszkiewicz.

Pytany czy będą inne kontrole ułaskawień odparł, że nie ma takiej możliwości, żeby każdą sprawę przeglądać. "Zresztą w moim przekonaniu, nie ma takiej potrzeby" - zaznaczył. Zastrzegł jednak, że jeżeli okaże się, że jakaś sprawa budziła wątpliwości, to Kancelaria Prezydenta będzie to analizować, ale tylko od strony urzędniczej, nie samej decyzji.

Adam S. - jak podaje Kancelaria Prezydenta - został skazany za przestępstwa polegające na podżeganiu świadka do składania fałszywych zeznań oraz oszustwo na łączną karę 1 roku i 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 lat, grzywnę w wysokości 30 tys. zł oraz obowiązek naprawienia szkody, tj. zapłaty ponad 122 tys. zł.

Minister poinformował, że kontrola wykazała, że ocena prośby Adama S. w Biurze Obywatelstw i Prawa Łaski "nie do końca była nierzetelna". Jak zaznaczył Łaszkiewicz, krótki okres między jego skazaniem a ubieganiem się o ułaskawienie dowodzi, iż praktycznie nie odczuł on skutków skazania.

Łaszkiewicz dodał, że Adam S. wystąpił sam z wnioskiem do prezydenta o ułaskawienie 5 lutego 2009 roku. Pytany o związki Adama S. z kancelarią Dubienieckich powiedział, że w aktach sądowych jest, iż jego obrońcą był Marek Dubieniecki.

Łaszkiewicz zwrócił też uwagę na szybki tryb ułaskawienia Adama S., trwający kilka miesięcy, podczas gdy procedura ułaskawianie w tamtym czasie trwała średnio około roku. Podkreślił też, że na początku czerwca prezydenta Lech Kaczyński podjął decyzję o ułaskawieniu Adama S. mimo negatywnego stanowiska prokuratora generalnego z końca maja 2009 roku.