Pomysł wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy, choć wydaje się atrakcyjny dla pracowników, budzi wśród ekspertów poważne wątpliwości. Według niektórych z nich, takie zmiany odbiją się negatywnie na już kurczącej się podaży pracy.
– Postulaty, żeby ją dodatkowo ograniczyć o 20 proc., co wynikałoby ze zniknięcia jednego dnia z pięciodniowego tygodnia pracy, są analogiczne do tego, gdybyśmy siedzieli na schnącej gałęzi – i postanowili ją jeszcze podpiłować o jedną piątą. Moim zdaniem to pomysł na sabotaż gospodarki i ze zdziwieniem obserwuję, że tego typu pomysły dochodzą nawet z kręgów rządowych - mówi dr Marcin Mrowiec, główny ekonomista i doradca makroekonomiczny firm w Grant Thornton.
Wyższe koszty pracy i ryzyko inflacji przy skróconym tygodniu
Eksperci dostrzegają również inne wyzwania związane z wdrożeniem takich zmian. Zdaniem Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), krótszy czas pracy za takie samo wynagrodzenie w większości branż oznacza wyższe koszty pracy na jednostkę produktu, co niesie dwa rodzaje kłopotów.
- Pierwszym jest większa inflacja – za te same pieniądze z wypłaty będziemy mogli kupić mniej towarów i usług. Drugi, ryzykowniejszy problem, to spadek konkurencyjności przedsiębiorstw. Droższych towarów i usług sprzedamy mniej lub nawet wcale, bo wygrają firmy z niższymi kosztami – wyjaśnia Piotr Soroczyński, ekonomista KIG.
Ekspert zwraca też uwagę na ograniczenia w praktycznej realizacji programu. Jego zdaniem zwolennicy skrócenia tygodnia pracy błędnie zakładają, że czas przeznaczany na wykonywanie obowiązków służbowych można zmniejszyć przy zachowaniu dotychczasowej efektywności. Choć, jak przyznaje, w specyficznych rodzajach pracy rzeczywiście może tak być, to w zdecydowanej większości jest to niemożliwe do osiągnięcia.
– Czy kucharz ma smażyć więcej kotletów, żeby starczyło na piątek, kiedy go w pracy nie będzie? Czy kierowca autobusu ma jeździć szybciej, by nadrobić jeden dzień? Co z recepcjonistą czy lekarzem? A śpiewak operowy – ma śpiewać szybciej, żeby nadrobić piąty dzień? – pyta Piotr Soroczyński.
Nie każdy pracownik i firma skorzysta na 4-dniowym tygodniu
Sceptycznie o skróceniu tygodnia pracy wypowiada się również Michał Kibil, adwokat i partner zarządzający w kancelarii DGTL, członek założyciel inicjatywy 7/4/3. Jego zdaniem wprowadzenie takiego rozwiązania, choć może być atrakcyjne dla pracowników, może prowadzić do zwiększenia intensywności pracy i stresu zatrudnionych, a jak dotąd nikt nie badał, jak skrócenie tygodnia pracy przełoży się na te kwestie. Poza tym, w opinii adwokata, większa intensywność może też skutkować zmniejszeniem czasu, jaki zatrudnieni poświęcali dotąd na budowanie relacji w miejscu pracy. To nie jedyny problem, jaki dostrzega Michał Kibil.
- Bez zmiany charakterystyki pracy i przy zmniejszeniu liczby godzin, jednostkowy koszt pracy rośnie, co osłabia konkurencyjność, zwłaszcza w branżach wymagających stałej obsługi klienta – sądzi adwokat z kancelarii DGTL.
W opinii prawnika 4-dniowy tydzień pracy nie jest rozwiązaniem dla wszystkich firm i każdego pracownika. W zespołach mieszanych może dochodzić do napięć między zatrudnionymi objętymi nowym modelem a tymi, którzy wykonują obowiązki służbowe w tradycyjnym wymiarze. Jak podkreśla, zamiast wzrostu efektywności, może pojawić się dezorganizacja, presja czasowa i obniżenie jakości pracy.
- Biorąc pod uwagę powyższe ryzyka, narzucanie z góry wszystkim tego modelu nie wydaje się być wskazane, a jedynym rozsądnym rozwiązaniem zdaje się być poprzedzenie wdrożenia pilotażem dostosowanym pod daną organizację - a później podjęcie świadomej decyzji – uważa Michał Kibil.
Pilotaż i konsultacje – klucz do udanego wprowadzenia nowego modelu pracy
Agnieszka Majewska, Rzecznik MŚP, zwraca z kolei uwagę na wątpliwości małych i średnich przedsiębiorców. Obawiają się oni obciążeń finansowych i organizacyjnych związanych ze skróceniem tygodnia pracy.
- Firmy z istotnych branż, jak budownictwo, handel czy transport, nie wykazują chęci do udziału w pilotażu, co może wpłynąć na reprezentatywność i wiarygodność jego efektów. Koszty ponoszone przez przedsiębiorców są wysokie, a proponowane wsparcie – maksymalnie 20 tys. zł na pracownika – jest ograniczone i niewystarczające – zwraca uwagę Agnieszka Majewska.
Zwraca ona również uwagę na konieczność przeprowadzenia gruntownych konsultacji i analiz proporcjonalnego naliczania wymiaru urlopu, wpływu zmian na świadczenia chorobowe i macierzyńskie oraz powstawania nierównomierności w traktowaniu pracowników z różnych grup zawodowych. Jeżeli takie analizy zostały przez MRPiPS przeprowadzone, to ich wyniki powinny zostać udostępnione opinii publicznej – podkreśla minister Majewska.
- Zależy mi na tym, aby program uwzględniał: różnorodność sektorów gospodarki, możliwe zwiększenie kosztów zatrudnienia, które może obciążyć mniejsze firmy, zachowanie konkurencyjności MŚP oraz równowagę interesów pracowników i pracodawców – podkreślałam, że relacje te są szczególnie wrażliwe na zmiany w systemie pracy. Dlatego postuluję również włączenie przedstawiciela Rzecznika MŚP do Zespołu ds. skróconego czasu pracy w MRPiPS, co pozwoli na reprezentację głosu małych i średnich przedsiębiorców w fazie projektowania i ewaluacji tego rozwiązania – stwierdza Rzecznik MŚP.