Białoruś już w przeszłości dopuszczała się ataków na naszą granicę za pomocą grup nielegalnych imigrantów; niewykluczone, że ataki tego typu lub inne będą się pojawiały, być może także z użyciem różnych formacji militarnych czy paramilitarnych - powiedział PAP w czwartek wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.

"Bardzo uważnie obserwujemy sytuację (...) przede wszystkim skupiamy się na zapewnieniu bezpieczeństwa Polsce, na ochronie naszej granicy i na zabezpieczeniu się przed ewentualnymi próbami ataków na nią" - podkreślił wiceminister SZ.

W czwartek agencja Reutera, powołując się na ministerstwo obrony w Mińsku, podała, że armia białoruska kontynuuje szkolenia wspólnie z rosyjską Grupy Wagnera, a ich miejscem ma być poligon w pobliżu Brześcia, przy granicy Białorusi z Polską. Jak podaje ukraińska agencja UNIAN, szkolenia - według zapowiedzi Mińska - mają trwać na poligonie koło Brześcia przez tydzień. Biorą w nich udział oddziały białoruskich Sił Operacji Specjalnych wspólnie z przedstawicielami Grupy Wagnera.

PAP spytała wiceszefa MSZ Pawła Jabłońskiego, czy obecność żołnierzy Grupy Wagnera w pobliży polskiej granicy powinna być źródłem niepokoju.

"Sytuacja bezpieczeństwa na wschód od naszych granic cały czas jest bardzo napięta. Nie mogę w tej chwili odnosić się do szczegółów informacji, które krążą w mediach, nie wszystkie możemy ujawniać. Natomiast na pewno sytuacja jest poważna. Musimy zdawać sobie z tego sprawę, że mamy u naszych granic państwo otwarcie nieprzyjazne wobec Polski, które z pewnością może mieć zamiary wrogie wobec nas" - podkreślił wiceszef MSZ.

Przypomniał, że Białoruś już w przeszłości dopuszczała się ataków na naszą granicę za pomocą zorganizowanych grup nielegalnych imigrantów. "Niewykluczone, że ataki tego typu lub inne będą się pojawiały, być może także z użyciem różnych formacji militarnych czy paramilitarnych. Musimy mieć świadomość tego, z kim mamy do czynienia" - zaznaczył Jabłoński.

"Bardzo uważnie obserwujemy sytuację (...) przede wszystkim skupiamy się na zapewnieniu bezpieczeństwa Polsce, na ochronie naszej granicy i na zabezpieczeniu się przed ewentualnymi próbami ataków na nią. Wyjaśniamy też sytuację i informujemy na bieżąco wszystkich naszych sojuszników, tak żeby oni też mieli pełną świadomość tego, co się dzieje" - podkreślił wiceszef MSZ.

Według ocen białoruskiego wywiadu wojskowego (HUR) na Białoruś do środy przybyło około 700 najemników z Grupy Wagnera. Tego samego dnia wjechała na Białoruś kolejna kolumna aut wagnerowców, złożona z około 100 pojazdów.

Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) podał w najnowszym raporcie, że w bazie wagnerowców w Osipowiczach w obwodzie mohylewskim na Białorusi był 18 i 19 lipca właściciel Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn. Wręczył on sztandar najemników dowódcy o pseudonimie Pionier, który - jak ocenia ISW - będzie dowodził Grupą Wagnera na Białorusi. "Prigożyn oświadczył, że personel Grupy Wagnera pozostanie na Białorusi +przez jakiś czas+" i że "po przegrupowaniu na Białorusi wyruszy w nową podróż do Afryki" - relacjonuje ISW. Inny dowódca, przedstawiony jako Dmitrij Utkin - a więc główny dowódca wagnerowców, od którego pseudonimu ("Wagner") wzięła się nazwa formacji - powiedział, że "jest to tylko początek największej pracy, która zostanie wykonana wkrótce" - relacjonuje ISW.

Pierwsze informacje o możliwym skierowaniu Grupy Wagnera na Białoruś podały rosyjskie media niezależne pod koniec czerwca. Prognozowały one, że najemnicy w liczbie około 8 tysięcy będą stacjonowali w obwodzie mohylewskim, w rejonie Osipowicz. Znajduje się tam opuszczona do niedawna, a potem pospiesznie remontowana baza we wsi Cel - była baza wojskowa białoruskich wojsk rakietowych. (PAP)

autor: Karol Kostrzewa

kos/ sdd/