Wymiana emocjonalnych (Twitter!) opinii między Waldemarem Kuczyńskim aZbigniewem Hołdysem, poprzedzona odcięciem się Agnieszki Holland od Kuczyńskiego („Ty palancie!”), unaocznia oczywistą prawdę kierującą zachowaniem stada antypisowskich demokratów.
Wymiana emocjonalnych (Twitter!) opinii między Waldemarem Kuczyńskim aZbigniewem Hołdysem, poprzedzona odcięciem się Agnieszki Holland od Kuczyńskiego („Ty palancie!”), unaocznia oczywistą prawdę kierującą zachowaniem stada antypisowskich demokratów.
Kuczyński – złośnik, antypisowiec, nałogowy użytkownik mediów społecznościowych – pozwala sobie od czasu do czasu na zindywidualizowane przemyślenia. Dla stada takie zachowanie jest myślozbrodnią, jak powiedzieliby bohaterowie „Roku 1984”. I zawsze znajdzie się ktoś, kto pierwszy da stadu znak: uwaga, to wilk w owczej skórze! Tym razem padło na Kuczyńskiego, którego, korzystając z okazji, pozdrawiam, ale, korzystając z innej okazji, zarazem pytam: skąd w nim takie pokłady naiwności, że sugeruje Hołdysowi, aby „się opamiętał”.
W skrócie: Kuczyński nie zachowuje stadnego standardu oceny przekraczania białorusko-polskiej granicy i działań Straży Granicznej. Hołdys sugeruje zatem bez ceregieli, że sprawdzony w bojach antypisowskich (a swego czasu anty komunistycznych) Kuczyński cieszyłby się zapewne z karabinów maszynowych ustawionych dla obrony muru berlińskiego. A Kuczyński na to: „opamiętaj się”. A przecież Hołdys opamiętać się nie może. Tkwi w środowisku, które zawsze daje z siebie maksa i jeszcze trochę. Kto się opamiętuje, ten traci fason, traci followersów, traci na koniec dobry humor i poczucie, że jest kimś ważnym dla świata. A może być jeszcze gorzej – opamiętanie wzbudzi podejrzenie, że PiS odprawił nad „naszym” egzorcyzmy i „nasz” stał się „nie nasz”. Pisowczyk!
Media społecznościowe w wykonaniu niemałej części ich postępowych użytkowników/użytkowniczek/użytkoosób są młotem na czarownice, a cała piekielna zabawa polega na tym, aby wskazywać, kto w tym tygodniu jest czarownicą. Wrogiem zbiorowym jest wolność myśli, a wrogiem indywidualnym… to się dopiero okaże. Wystarczy jeden internetowy nieostrożny ruch, a napiętnowany „nasz” ma do wyboru albo samokrytykę, albo samotność żołnierza e-wyklętego. W sumie nieco to przygnębiające wyobrazić sobie, jaką demokrację zafundują nam ci, którzy dzisiaj tak zaciekle zwalczają PiS. ©℗
Reklama
Reklama