Około 250 osób różnych narodowości zgromadził przed polską ambasadą w Budapeszcie w poniedziałek wieczorem protest przeciwko projektowi zaostrzenia przepisów aborcyjnych w Polsce.

Ubrani na czarno uczestnicy protestu – w większości bardzo młodzi – trzymali czarne baloniki i wypisane na kartonach hasła, np. „Moje ciało to moja decyzja”. Na chodniku przed ambasadą wypisano kredą hasła po polsku i angielsku, m.in. z apelem, by nie przyjmować projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne.

Przemawiające kobiety wyrażały oburzenie z powodu planów zaostrzenia przepisów i wzywały do lepszej edukacji seksualnej w Polsce. „Dla mnie mógłby nawet obowiązywać pełny zakaz aborcji, gdyby była dobra edukacja seksualna i dostępne środki antykoncepcyjne” – powiedziała jedna z uczestniczek.

Przed ambasadą znalazła się m.in. młoda Węgierka, która powiedziała PAP: „Popieramy Polki. Współczujemy im, że mają taką sytuację”. Fińska studentka przebywająca w Budapeszcie na wymianie akademickiej oznajmiła zaś, że przyszła na protest, bo „prawo do aborcji to ważna sprawa”.

Protest trwał godzinę.

W poniedziałek odbywał się strajk kobiet - protest wobec możliwego zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. Akcja miała swój początek w internecie; jej uczestniczki zapowiedziały nieprzyjście do pracy lub niewykonywanie swoich codziennych obowiązków. W wielu miastach zaplanowano manifestacje.

Akcja, zapoczątkowana na portalu społecznościowym, jest reakcją na obywatelski projekt "Stop Aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ubiegłym tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy aborcyjne.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)